Omnis moriar
Moderator: pablo
Omnis moriar
Badamy pewnie tę naszą rzeczywistość miarami, które otrzymaliśmy w spadku, a które nam wydają się obiektywne i neutralne. Przyłożenie inne miary wydaje się nam czasem wręcz absurdalne. A pewnie warto, choćby dla sportu i pobudzenia szarych komórek .
Życie jest dobre. Świat jest dobry. Oczywiście co i rusz zdarza się coś, co to wyobrażenie burzy, ale traktujemy to jak ledwie widoczną rysę na jasnej tafli szkła. To taki wypadek przy pracy, mówimy sobie. I obstajemy przy tej iluzji, mimo że doświadczenie każdego dnia podpowiada nam co innego. Ale przecież, zaraz ktoś podpowie, wystarczy wyjść w wiosenny poranek na rozkwieconą łąkę i zobaczyć, jakie to wszystko cudne, harmonijne i cudownie pomyślane. Ptaszki ćwierkają, owady bzyczą, a przy odrobinie szczęścia można i biegnącą sarenkę wypatrzeć w oddali. Ale przecież na tej łące miliony stworzeń walczą o przetrwanie, tam się odbywa nieustanny mord, którego nie dostrzegamy lub którego nie chcemy dostrzegać, co to ma wspólnego z harmonią...
Gnostycy mieli pewnie słuszniejszą intuicję co do świata (świat został stworzony przez złego demiurga, prawdziwy i dobry Bóg jest przed nami ukryty).
Ale jeśli zmienimy nasze myślenie o świecie, czy to zmieni nas samych? Czy będziemy bardziej współczujący, solidarni, pomagający innym jakoś przetrwać to infernum?
Życie jest dobre. Świat jest dobry. Oczywiście co i rusz zdarza się coś, co to wyobrażenie burzy, ale traktujemy to jak ledwie widoczną rysę na jasnej tafli szkła. To taki wypadek przy pracy, mówimy sobie. I obstajemy przy tej iluzji, mimo że doświadczenie każdego dnia podpowiada nam co innego. Ale przecież, zaraz ktoś podpowie, wystarczy wyjść w wiosenny poranek na rozkwieconą łąkę i zobaczyć, jakie to wszystko cudne, harmonijne i cudownie pomyślane. Ptaszki ćwierkają, owady bzyczą, a przy odrobinie szczęścia można i biegnącą sarenkę wypatrzeć w oddali. Ale przecież na tej łące miliony stworzeń walczą o przetrwanie, tam się odbywa nieustanny mord, którego nie dostrzegamy lub którego nie chcemy dostrzegać, co to ma wspólnego z harmonią...
Gnostycy mieli pewnie słuszniejszą intuicję co do świata (świat został stworzony przez złego demiurga, prawdziwy i dobry Bóg jest przed nami ukryty).
Ale jeśli zmienimy nasze myślenie o świecie, czy to zmieni nas samych? Czy będziemy bardziej współczujący, solidarni, pomagający innym jakoś przetrwać to infernum?
Re: Omnis moriar
Profesor Tadeusz Bartoś spotkał się z nami już wcześniej w tym semestrze zimowym.
Jeszcze tuż przed ogłoszeniem pandemii Covid-19.
Było to na początku lutego gdy włoska Lombardia została objęta kordonem sanitarnym z którego wymykali się niezłomni/ wobec nieznanego agresora w wersji nano/ bohaterowie.
Profesor wtedy poddał w wątpliwość rytualne mycie rąk..Prowokacja myślowa?
A może była to zapowiedź kolejnego prowokacyjnego założenia o tym, że NIC nie zostanie utrwalone /chociaż Czesław Miłosz pisze, że "spisane będą czyny i rozmowy" /oraz, że nicość jest czymś rzeczywistym.
Wykład miał również podtytuł "próba myślenia".
Ciekawe ilu słuchaczy zoomowych z tym założeniem chciałoby się w pełni zgodzić?
Profesor poświęcił sporo uwagi filozofii Emila Ciorana bardziej mi znanego z opowieści o pograniczach Europy Andrzeja Stasiuka.
Tam nastrój pesymizmu tego myśliciela świetnie wplatał się w opowieść o miejscach nieznanych,trudnych do opisania z braku właściwych nam narzędzi do ich odbioru.
Więc "jak żyć" w tej ułudzie rzeczywistości gdzie inni zaświadczają o naszej wartości?
Czy poszukiwać dalszych odpowiedzi o świecie dzięki literaturze?
Filozofia /umiłowanie mądrości /jest teraz okradana /jak zaznaczył profesor Bartoś /przez nauki przyrodnicze, film i literaturę.
Może więc literatura. I wsparcie farmakologiczne. Więcej serotoniny. Albo "Serotonina" Houlebeq a. Mindfulness..
Spotkania na zoomie to dla nas nowość z którą szybko się oswajamy.
A zakłócenia akustyczne, na początku wykładu były całkiem zabawne. Może po to abyśmy się nie poddali założeniu "Omnis moriar".
Jeszcze tuż przed ogłoszeniem pandemii Covid-19.
Było to na początku lutego gdy włoska Lombardia została objęta kordonem sanitarnym z którego wymykali się niezłomni/ wobec nieznanego agresora w wersji nano/ bohaterowie.
Profesor wtedy poddał w wątpliwość rytualne mycie rąk..Prowokacja myślowa?
A może była to zapowiedź kolejnego prowokacyjnego założenia o tym, że NIC nie zostanie utrwalone /chociaż Czesław Miłosz pisze, że "spisane będą czyny i rozmowy" /oraz, że nicość jest czymś rzeczywistym.
Wykład miał również podtytuł "próba myślenia".
Ciekawe ilu słuchaczy zoomowych z tym założeniem chciałoby się w pełni zgodzić?
Profesor poświęcił sporo uwagi filozofii Emila Ciorana bardziej mi znanego z opowieści o pograniczach Europy Andrzeja Stasiuka.
Tam nastrój pesymizmu tego myśliciela świetnie wplatał się w opowieść o miejscach nieznanych,trudnych do opisania z braku właściwych nam narzędzi do ich odbioru.
Więc "jak żyć" w tej ułudzie rzeczywistości gdzie inni zaświadczają o naszej wartości?
Czy poszukiwać dalszych odpowiedzi o świecie dzięki literaturze?
Filozofia /umiłowanie mądrości /jest teraz okradana /jak zaznaczył profesor Bartoś /przez nauki przyrodnicze, film i literaturę.
Może więc literatura. I wsparcie farmakologiczne. Więcej serotoniny. Albo "Serotonina" Houlebeq a. Mindfulness..
Spotkania na zoomie to dla nas nowość z którą szybko się oswajamy.
A zakłócenia akustyczne, na początku wykładu były całkiem zabawne. Może po to abyśmy się nie poddali założeniu "Omnis moriar".
Re: Omnis moriar
Nie wszystek umrę. Zostanie po mnie żywe wspomnienie, że nadmieniłem kiedyś o zupie ogórkowej, kiedy nikt takiej uwagi od mnie nie oczekiwał. Dobre i to .
Re: Omnis moriar
Pesymizm ma swoje dobre strony - może być świetną strategią radzenia sobie z lękiem
WYWIAD
Agnieszka Jucewicz 24.04.2020
Pesymizm. Ci, którzy zawsze uważają, że szklanka jest do połowy pusta, są psychicznie lepiej przygotowani na nieszczęścia.
Znalezione w " Wysokich obcasach "
WYWIAD
Agnieszka Jucewicz 24.04.2020
Pesymizm. Ci, którzy zawsze uważają, że szklanka jest do połowy pusta, są psychicznie lepiej przygotowani na nieszczęścia.
Znalezione w " Wysokich obcasach "
Re: Omnis moriar
No tak... Wyobrażasz sobie najgorszy z możliwych scenariuszy, a ten rzadko przecież dochodzi do skutku. Zwłaszcza, że to wyobrażenie jeszcze mocno podkręcasz.
I potem cokolwiek się wydarzy, nie ma już na ciebie takiego negatywnego wpływu. Lęk w naturalny sposób się niweluje. Tak działam, więc wiem. Ale jest to jednak mocno upierdliwe. Na przykład dziecko nie przychodzi na czas do domu, a ty już wyobrażasz sobie, że zostało porwane, wywiezione do Ameryki Południowej, następnie zgwałcone, poćwiartowane, spopielone i posypane solą. A ono zjawia się po 10 minutach i na pytanie:
- Gdzie byłeś?!?!!???
Odpowiada najspokojniej w świecie:
- U kolegi.
A ty już nawet nie masz ochoty krzyczeć, wściekać się czy denerwować. Ogarnia cię przejmujące poczucie szczęścia i życiowej harmonii
I potem cokolwiek się wydarzy, nie ma już na ciebie takiego negatywnego wpływu. Lęk w naturalny sposób się niweluje. Tak działam, więc wiem. Ale jest to jednak mocno upierdliwe. Na przykład dziecko nie przychodzi na czas do domu, a ty już wyobrażasz sobie, że zostało porwane, wywiezione do Ameryki Południowej, następnie zgwałcone, poćwiartowane, spopielone i posypane solą. A ono zjawia się po 10 minutach i na pytanie:
- Gdzie byłeś?!?!!???
Odpowiada najspokojniej w świecie:
- U kolegi.
A ty już nawet nie masz ochoty krzyczeć, wściekać się czy denerwować. Ogarnia cię przejmujące poczucie szczęścia i życiowej harmonii
Re: Omnis moriar
Panująca pandemia wywołuje u nas różne refleksje o życiu i o tym co nas czeka. Zastanawiamy się czy przeżyjemy, boimy się o bliskich. Atak koronowirusa u wielu z nas wywołał lęk i nastrój smutku - pesymizm. A ja uważam, że potrzeba nam odwagi i optymizmu. Ktoś powiedział, że podstawą odwagi jest optymizm, a Julian Tuwim napisał, że „ pesymista: optymista z praktyką życiową”.
W takim czasie i atmosferze przychodzi nam się zmierzyć z tezą Profesora Bartosia na wykładzie „Omnis moriar- nic po nas nie zostanie. Próba myślenia” Tytuł bardzo pesymistyczny.
Jestem optymistą z niezakończoną praktyką życiową i nawet wykład Profesora Tadeusza Bartosia nie „zepsuł” mojego optymizmu, ale zmusił mnie do intensywnego myślenia. Zawsze po wykładach fizyków i filozofów wychodzę z lekkim mętlikiem w głowie i potrzebuję trochę czasu na poukładanie sobie myśli. Tak też było tym razem. Byliśmy uczestnikami próby innego, przewrotnego pomyślenia o ludzkiej egzystencji, zostaliśmy poddani prowokacji myślowej na temat, o którym naukowcy rzadko mówią.
Profesor postawił tezę:
Teza została oparta na przeświadczeniu, że „słońce tak się rozgrzeje, że wypali całą ziemię, że nie będzie nic”( czuję tutaj wpływy fizyków).
Cały wysiłek cywilizacji pójdzie na marne. Taka teza budzi skrajne emocje, burzy nasz spokój, ład, do którego przywykliśmy i wywołuje strach, niepokój, lęk. W naturalny sposób rodzi się pytanie, po co żyć, po co się wysilać, może lepiej być pasożytem?.
Teza została podparta myślami filozofów: rumuńskiego Emila Ciorana, niemieckiego Martina Heideggera oraz nonteistycznego systemu jakim jest buddyzm.
Przewrotnie zostaliśmy zmuszeni do innego myślenie o świecie. Czy jest fikcją czy rzeczywistością, pięknym dobrem, które ulega zepsuciu, czy czymś złym, rzeczą , którą spartaczył jakiś demiurg?
Co jest dla nas wartością ludzką, kto ją generuje, kto zaświadcza o niej?
Czy można myśleć bez oceniania, bez wartościowania?
Kiedy rodzą się pragnienia w człowieku, czy wtedy kiedy różne rzeczy uznajemy za wartościowe?
Czy funkcjonowanie cywilizacji opiera się na fikcji i iluzji, dobroci i wartościach?
Czy żyjemy w błogiej niewiedzy co nas czeka, czy chcemy z tego świata wyjść przez drzwi stoików?
Czy świat cierpi, czyś świat jest zły? Czy źródłem cierpienia są pragnienia, a czy gdy gasną pragnienia nie będzie cierpienia? Czy buddyzm efektywnie wygasza pragnienia? Czy jest jakaś droga zbawienia?
Na koniec Pan Profesor zostawia nas z takim myśleniem człowieka, które bliskie jest buddyjskiemu,
Jeżeli ktoś z nas rozpozna brak wartości wszystkiego, to wtedy „spokojnie może usiąść jak Budda”.
W ten sposób zostaliśmy zaproszeni do dalszego myślenia o „omnis moriar”. Pomimo tak pesymistycznego spojrzenia na przyszłość ludzkości jestem dobrej myśli, ponieważ po wspomnianym wypaleniu naszej planety przez słońce nastąpi i tak chaos kosmiczny, wszystko się rozpadnie, zamienimy się w drobne cząsteczki poruszające się chaotycznie w przestrzeni kosmicznej, po czym, gdzieś tam po jakimś bardzo odległym czasie, znowu cząsteczki będą się łączyły i drogą ewolucji powstanie nowy świat materialny, a w nim my w tej samej albo innej postaci. Tak to się będzie kręcić. Głowa do góry i „ carpe diem” jak mówił Horacy w swoich Pieśniach , czyli „ Chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie…”
W takim czasie i atmosferze przychodzi nam się zmierzyć z tezą Profesora Bartosia na wykładzie „Omnis moriar- nic po nas nie zostanie. Próba myślenia” Tytuł bardzo pesymistyczny.
Jestem optymistą z niezakończoną praktyką życiową i nawet wykład Profesora Tadeusza Bartosia nie „zepsuł” mojego optymizmu, ale zmusił mnie do intensywnego myślenia. Zawsze po wykładach fizyków i filozofów wychodzę z lekkim mętlikiem w głowie i potrzebuję trochę czasu na poukładanie sobie myśli. Tak też było tym razem. Byliśmy uczestnikami próby innego, przewrotnego pomyślenia o ludzkiej egzystencji, zostaliśmy poddani prowokacji myślowej na temat, o którym naukowcy rzadko mówią.
Profesor postawił tezę:
Nic nie zostaje, wszystko znika, nic nie może zostać utrwalone.
Teza została oparta na przeświadczeniu, że „słońce tak się rozgrzeje, że wypali całą ziemię, że nie będzie nic”( czuję tutaj wpływy fizyków).
Cały wysiłek cywilizacji pójdzie na marne. Taka teza budzi skrajne emocje, burzy nasz spokój, ład, do którego przywykliśmy i wywołuje strach, niepokój, lęk. W naturalny sposób rodzi się pytanie, po co żyć, po co się wysilać, może lepiej być pasożytem?.
Teza została podparta myślami filozofów: rumuńskiego Emila Ciorana, niemieckiego Martina Heideggera oraz nonteistycznego systemu jakim jest buddyzm.
Przewrotnie zostaliśmy zmuszeni do innego myślenie o świecie. Czy jest fikcją czy rzeczywistością, pięknym dobrem, które ulega zepsuciu, czy czymś złym, rzeczą , którą spartaczył jakiś demiurg?
Co jest dla nas wartością ludzką, kto ją generuje, kto zaświadcza o niej?
Czy można myśleć bez oceniania, bez wartościowania?
Kiedy rodzą się pragnienia w człowieku, czy wtedy kiedy różne rzeczy uznajemy za wartościowe?
Czy funkcjonowanie cywilizacji opiera się na fikcji i iluzji, dobroci i wartościach?
Czy żyjemy w błogiej niewiedzy co nas czeka, czy chcemy z tego świata wyjść przez drzwi stoików?
Czy świat cierpi, czyś świat jest zły? Czy źródłem cierpienia są pragnienia, a czy gdy gasną pragnienia nie będzie cierpienia? Czy buddyzm efektywnie wygasza pragnienia? Czy jest jakaś droga zbawienia?
Na koniec Pan Profesor zostawia nas z takim myśleniem człowieka, które bliskie jest buddyjskiemu,
„ Jeśli natomiast w jakimś sposobie nie wie na jakiej drodze pomyślałby, że nic nie ma wartości, nic nie jest godne uwagi i pragnienia, wtedy to pragnienie nie miałby ku czemu kierować”.
Jeżeli ktoś z nas rozpozna brak wartości wszystkiego, to wtedy „spokojnie może usiąść jak Budda”.
W ten sposób zostaliśmy zaproszeni do dalszego myślenia o „omnis moriar”. Pomimo tak pesymistycznego spojrzenia na przyszłość ludzkości jestem dobrej myśli, ponieważ po wspomnianym wypaleniu naszej planety przez słońce nastąpi i tak chaos kosmiczny, wszystko się rozpadnie, zamienimy się w drobne cząsteczki poruszające się chaotycznie w przestrzeni kosmicznej, po czym, gdzieś tam po jakimś bardzo odległym czasie, znowu cząsteczki będą się łączyły i drogą ewolucji powstanie nowy świat materialny, a w nim my w tej samej albo innej postaci. Tak to się będzie kręcić. Głowa do góry i „ carpe diem” jak mówił Horacy w swoich Pieśniach , czyli „ Chwytaj dzień, bo przecież nikt się nie dowie, jaką nam przyszłość zgotują bogowie…”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość