Ciekawe,że gdy dziecko widzi czytających rodziców to samo będzie chętniej czytało w przyszłości. Czyli epidemia nieczytania to sprawa wcześniejszego pokolenia?
Dr Jan Sowa bardzo podkreśla znaczenie kapitału kulturowego,który determinuje naszą klasę społeczną.No,może jest inaczej w Indiach chociaż, jeśli jest to dynamicznie rozwijająca się gospodarka światowa, coś może się zmienia w hierarchicznej czystości klasowej.
Dr Sowa jest naukowcem i dla niego liczą się twarde dane.Stąd ,być może,nasze spostrzeżenia co do funkcjonowania spornego programu 500 + stanowią nieuchwytny statystycznie margines.
Korepetytorzy języków obcych dosyć go sobie chwalą bo mają więcej pracy.
Czy spodobało się Wam określenie,że "miarą postępu cywilizacyjnego może być potrzeba rezygnacji z pracy" co może tłumaczyć istnienie wielopokoleniowych rodzin żyjących z zasiłków społecznych ? To temat bardzo powszechny w bogatych społeczeństwach.
Wielki Trump podarował bardzo bogatym płacenie częsći podatków.Czyli amerykańska klasa najwyższa jeszcze się powiększy...
Jak rozwija się społeczeństwo ? Czy ideałem jest społeczeństwo obywatelskie?Jak się tłumi jego rozwój? Tematy na kolejne spotkania?
Podziały klasowe we współczesnej Polsce i na świecie
Moderator: pablo
Re: Podziały klasowe we współczesnej Polsce i na świecie
Temat klas i podziałów społecznych dla naszego pokolenia (30 z dużym plusem) jest dość... kontrowersyjny, z czego nasz prelegent zdawał sobie sprawę. Stąd już na wstępie zestawił poglądy Marksa z praktyczną realizacją tychże w ustroju realnego socjalizmu i tym, jak te kwestie rozwiązywane są obecnie. I tak.
Kontrola na środkami produkcji. Marks chciał, aby ta kontrola była społeczna, w realnym socjalizmie była państwowa, a obecnie jest prywatna. Jeśli chodzi o redystrybucję środków, to obecnie jest ona znikoma, w PRL była kontrolowana, ale raczej nieegalitarna, a Marks chciał kontrolowanej egalitarnej. Tryb zdobywania środków utrzymania: Marks - brak pracy najemnej, PRL i obecnie - praca najemna. Konkluzja była więc taka: to nie Marks (który jest uważana dzisiaj za jednego z klasyków socjologii) nam zgotował ten los, ale Lenin, a w większym jeszcze stopniu Stalin. I do niego trzeba mieć pretensje.
Pojęcie kapitału rozszerzył francuski socjolog Pierre Bourdieu. Kapitał to nie tylko środki materialne, ale również środki kulturowe i społeczne. To, czy w naszym domu rodzinnym czytano książki, słuchano muzyki i chodzono do teatru może mieć duże znaczenie dla naszej przyszłości, podobnie jak sieć znajomości i kontaktów społecznych. Kapitał kulturowy zdobyć jest zdecydowanie trudniej niż kapitał materialny. Stąd zróżnicowanie w obrębie klas dominujących. Są ludzie bogaci, którzy słuchają np. Straussa i tacy, którzy słuchają Bacha. Jedni czytają Kinga, inni Dostojewskiego.
Ciekawe było zestawienie ukazujące kurczenie się klasy średniej w USA. Od 1971 roku do teraz klasa ta skurczyła się aż o kilkanaście procent. Tym można m.in. tłumaczyć zwycięstwo Trumpa. I skurczyła się wcale nie dlatego, że ludzie się rozleniwili. Nie, pracują równie ciężko lub jeszcze ciężej. Polacy zresztą też pracują o wiele więcej niż ludzie na Zachodzie, a mimo to "naszą klasę średnią od bezdomności dzielą zaledwie dwie raty kredytu hipotecznego" (cytat za Janem Sową).
Gorąca była dyskusja po wykładzie. A publiczność rozpaliła się kwestią ... 500+. Jan Sowa mówił o tym, że żadne socjologiczne badania nie potwierdzają tego, że Polacy te pieniądze przepijają, ani też, że nastąpił jakiś drastyczny odpływ ludzi z rynku pracy. Polacy wydają te pieniądze głównie na sprzęt elektroniczny i wakacje. Ale sala próbowała przeciwstawić tym badaniom doświadczenia i odczucia indywidualne ( np. moja mama jest kuratorem i ... lub byłam na wakacjach w Hiszpanii i widziałam, że...).
Szczerze mówiąc byłem zdziwiony temu oporowi przeciwko 500+. Oczywiście ten program nie jest doskonały (skandalem jest to, że pomija np. rodziców samotnie wychowujących dzieci), ale zmniejsza mimo wszystko znacząco skalę biedy lub daje nieco finansowego oddechu rodzicom, którzy od wielu lat nie doświadczyli znaczącej podwyżki dochodów (np. nauczycielom, ale nie tylko). Może niektóre dzieci, dzięki 500+, po raz pierwszy w życiu wyjechały na wakacje? Na Zachodzie takie wsparcie państwa (znacznie większe niż u nas) jest czymś normalnym.
Być może nasze pokolenie przesiąkło nadto liberalną propagandą i stąd te reakcje (jesteś kowalem własnego losu, oszczędnością i pracą narody się bogacą, a każdy kto bierze grosz od państwa, to nieudacznik, nierób i pewnie pijak).
Ciekawa jest też ta nasza niechęć, a czasem pogarda do warstw chłopskich czy ludowych. Większość z nas ma przecież wiejskie korzenie. A ktokolwiek się już czegoś dorobi, od razu stawia domek z kolumienkami i doszukuje się w swojej rodzinie szlacheckiego pochodzenia (niechby to i była szlachta zubożała, ale zawsze to szlachta). Osobom z takimi aspiracjami warto polecić książkę Jana Sowy "Fantomowe ciało króla".
Kontrola na środkami produkcji. Marks chciał, aby ta kontrola była społeczna, w realnym socjalizmie była państwowa, a obecnie jest prywatna. Jeśli chodzi o redystrybucję środków, to obecnie jest ona znikoma, w PRL była kontrolowana, ale raczej nieegalitarna, a Marks chciał kontrolowanej egalitarnej. Tryb zdobywania środków utrzymania: Marks - brak pracy najemnej, PRL i obecnie - praca najemna. Konkluzja była więc taka: to nie Marks (który jest uważana dzisiaj za jednego z klasyków socjologii) nam zgotował ten los, ale Lenin, a w większym jeszcze stopniu Stalin. I do niego trzeba mieć pretensje.
Pojęcie kapitału rozszerzył francuski socjolog Pierre Bourdieu. Kapitał to nie tylko środki materialne, ale również środki kulturowe i społeczne. To, czy w naszym domu rodzinnym czytano książki, słuchano muzyki i chodzono do teatru może mieć duże znaczenie dla naszej przyszłości, podobnie jak sieć znajomości i kontaktów społecznych. Kapitał kulturowy zdobyć jest zdecydowanie trudniej niż kapitał materialny. Stąd zróżnicowanie w obrębie klas dominujących. Są ludzie bogaci, którzy słuchają np. Straussa i tacy, którzy słuchają Bacha. Jedni czytają Kinga, inni Dostojewskiego.
Ciekawe było zestawienie ukazujące kurczenie się klasy średniej w USA. Od 1971 roku do teraz klasa ta skurczyła się aż o kilkanaście procent. Tym można m.in. tłumaczyć zwycięstwo Trumpa. I skurczyła się wcale nie dlatego, że ludzie się rozleniwili. Nie, pracują równie ciężko lub jeszcze ciężej. Polacy zresztą też pracują o wiele więcej niż ludzie na Zachodzie, a mimo to "naszą klasę średnią od bezdomności dzielą zaledwie dwie raty kredytu hipotecznego" (cytat za Janem Sową).
Gorąca była dyskusja po wykładzie. A publiczność rozpaliła się kwestią ... 500+. Jan Sowa mówił o tym, że żadne socjologiczne badania nie potwierdzają tego, że Polacy te pieniądze przepijają, ani też, że nastąpił jakiś drastyczny odpływ ludzi z rynku pracy. Polacy wydają te pieniądze głównie na sprzęt elektroniczny i wakacje. Ale sala próbowała przeciwstawić tym badaniom doświadczenia i odczucia indywidualne ( np. moja mama jest kuratorem i ... lub byłam na wakacjach w Hiszpanii i widziałam, że...).
Szczerze mówiąc byłem zdziwiony temu oporowi przeciwko 500+. Oczywiście ten program nie jest doskonały (skandalem jest to, że pomija np. rodziców samotnie wychowujących dzieci), ale zmniejsza mimo wszystko znacząco skalę biedy lub daje nieco finansowego oddechu rodzicom, którzy od wielu lat nie doświadczyli znaczącej podwyżki dochodów (np. nauczycielom, ale nie tylko). Może niektóre dzieci, dzięki 500+, po raz pierwszy w życiu wyjechały na wakacje? Na Zachodzie takie wsparcie państwa (znacznie większe niż u nas) jest czymś normalnym.
Być może nasze pokolenie przesiąkło nadto liberalną propagandą i stąd te reakcje (jesteś kowalem własnego losu, oszczędnością i pracą narody się bogacą, a każdy kto bierze grosz od państwa, to nieudacznik, nierób i pewnie pijak).
Ciekawa jest też ta nasza niechęć, a czasem pogarda do warstw chłopskich czy ludowych. Większość z nas ma przecież wiejskie korzenie. A ktokolwiek się już czegoś dorobi, od razu stawia domek z kolumienkami i doszukuje się w swojej rodzinie szlacheckiego pochodzenia (niechby to i była szlachta zubożała, ale zawsze to szlachta). Osobom z takimi aspiracjami warto polecić książkę Jana Sowy "Fantomowe ciało króla".
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość