Kōbō Abe, Kobieta z wydm

Opinie i komentarze na temat wykładów (wykładowców również), warsztatów i innych zajęć organizowanych przez Akademię 30+

Moderator: pablo

pablo
Posty: 616
Rejestracja: 30 lis 2009, o 14:17
Kontakt:

Kōbō Abe, Kobieta z wydm

Post autor: pablo »

Książka niewątpliwie arcydzielna. Z ducha kafkowska, choć nie tak jak dzieło Kafki oniryczna i nie tak porażająca. Józef K. jednak ginie, a bohater Kōbō Abe wyrywa się z matni i w tym czarnym tunelu, w którym się bezładnie miotał, dostrzega jednak światełko...
Choć nie wszyscy z nas byli co do tego zgodni. Ścierały się ze sobą dwie interpretacje powieści. W jednej z nich bohater jest uwięziony, stłamszony, zagarnięty przez okrutną społeczność, która zabiera mu wolność i zmusza do niewolniczej i bezsensownej pracy. Wedle drugiej interpretacji - do bohatera dociera, że nasze życie to właśnie codzienne i uciążliwe przesypywanie piasku. Można oczywiście popaść z tego powodu w rozpacz lub poddawać się iluzji, że jest z tej sytuacji jakiejś wyjście (a przecież nie ma) albo znaleźć w tym jakiś sens. Bohater ten sens na końcu znajduje.

Dlaczego powieść nosi tytuł "Kobieta z wydm" skoro to nie ona jest jej głównym bohaterem? Bo ona tę istotę ludzkiej egzystencji pojęła wcześniej. Nie szarpie się, nie rzuca, nie próbuje się z tej matni wyrwać, bo wie, że to nie ma najmniejszego sensu.
Bohater książki nie przypadkiem ma lat 31 (Józef K. też ma lat 30; przypomnijmy, że Jezus, kiedy zaczął swoje nauczanie też był w tym wieku). W wieku 30 lat mężczyzna powinien już wiedzieć, o co w życiu chodzi (kobiety wiedzą to już znacznie wcześniej), nie powinien się już zachowywać jak niedojrzały chłopiec. Można potraktować powieść Abe jako zapis procesu dojrzewania.
Ja zaryzykowałbym może nieco karkołomną interpretację tej książki. Życie bohatera nie dzieli się na życie przed uwięzieniem w wiosce i po. To jest jedno i to samo życie. Tylko w pewnym momencie otwierają mu się oczy, zaczyna pękać iluzja, którą się długie lata karmił. To, czemu nadawał jakiś inny sens, zaczyna się jawić jako bezsensowne przesypywanie piasku (może nie takie bezsensowne, bo od tego zależy przecież jego egzystencja). Następuje moment przebudzenia i szoku. Szarpie się, miota, w końcu znajduje rozwiązanie. "Trzeba zobaczyć Syzyfa szczęśliwym" - pisał Albert Camus. Kōbō Abe nam takiego szczęśliwego Syzyfa właśnie pokazuje...
Milionis
Posty: 509
Rejestracja: 20 cze 2013, o 14:11
Kontakt:

Re: Kōbō Abe, Kobieta z wydm

Post autor: Milionis »

I ja lubię uczestniczyć w naszych dyskusjach literackich.

Różne spojrzenia, opinie i wielorakie odczytywanie symboli zawartych w czytanych przez nas lekturach bardzo pomaga w docenieniu kunsztu pisarskiego wybranych arcydzieł.

Sam Abe Kobo, autor "Kobiety z wydm" to człowiek orkiestra.

Ukończył medycynę. Był pisarzem, dramaturgiem, muzykiem!!, fotografem..

Tyle talentów. Profesor Beata Kubiak Ho Chi powiedziała, że w swojej twórczości eksperymentował ze wszystkim. Absurd, groteska, fantastyka, surrealizm..

Aż do czasu naszej sobotniej "analizy, przyznam, że skupiłam się przede wszystkim na nieszczęśliwym przypadku bohatera powieści uwięzionego przez przedsiębiorczą społeczność biednej wioski.
Na jego desperackim poszukiwaniu pomysłu ucieczki z pułapki. Na jego egzystencjalnych rozterkach.

/ Może właśnie z powodu konstrukcji powieści i użycia w niej mowy pozornie zależnej. Czasami w pierwszej osobie liczby pojedynczej. /

Mężczyzna znajduje ucieczkę, przed życiowymi zobowiązaniami i beznadzieją, w zainteresowaniu owadami i piaskiem.
Nie układa mu się w małżeństwie, nie porywa go praca zawodowa.

Bezimienna 30 letnia kobieta /nazywana babcią - ustaliliśmy, że to wschodni sposób na wyrażenie szacunku /z zapomnianej wioski, zmaga się z natrętnym piaskiem, ratując wieś przed zasypaniem.
Jej codzienny, conocny, wysiłek to tańszy sposób , dla społeczności, zamiast zasadzenia przez mieszkańców pasa zieleni do ujarzmienia wydm.

"Kochaj swój dom" to hasło wioski i kobiety.

Jest samotna. Tajfun zabił jej męża i córkę.
Żeby by była w stanie wytrwać w swojej piaskowej dziurze potrzebuje towarzysza. Nie szkodzi, że przypadkowego. Taki związek zaaranżowany. W końcu można się do siebie przyzwyczaić.
Jest gotowa pielęgnować mężczyznę. Karmić, myć, rozładowywać napięcie seksualne i ciężko pracować kopiąc zasolony piasek.

Mężczyzna, gdyby udała mu się ucieczka, wystawiłby kobiecie dobrą opinię. "Chociaż do damy jej daleko, nie jest prostytutką".

To wątek o tym jak traktowane są japońskie kobiety? Wtedy w powojennych latach. A i nadal współcześnie.

Powieść została wydana w roku 1962. Czy Abe Kobo był pierwszym, który zaczął o tym dyskusję?
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Majestic-12 [Bot] i 1 gość