Nietzsche jako wychowawca
: 25 lut 2019, o 14:27
Być może prof. Bartoś słusznie obawiał się, że ten temat może wydać się niektórym słuchaczom zbyt szokujący. Czytaliśmy co prawda święte teksty, ale nie po to, aby się nimi duchowo pokrzepić. W Listach św. Pawła i Wyznaniach św. Augustyna szukaliśmy aż nadto widocznych śladów nienawiści do... człowieka. No tak. Fundatorzy chrześcijaństwa nie przepadali za przedstawicielami naszego gatunku. Człowiek to kompletne zero, chodzące na dwóch nogach żałosne nic, pławiące się w odmętach nieprawości, grzechów i odrażających występków. Ach, żeby to były jeszcze rzeczywiście występki odrażające... Bo dla św. Augustyna odrażająca jest na przykład rodząca się w młodym człowieku seksualność. Zakochanie? Apage satanas. Jest z tego jakieś wyjście? Rzecz jasna każdy kto chodził na katechezę wie, że jest. To zaufanie Bogu, oddanie mu się we władanie. Człowiek bez Boga jest pełzającym ścierwem, ale z pomocą Boga jest w stanie wyrwać się z tej moralnej degrengolady. I osiągnąć życie wieczne. Bo to, które ma tutaj, niewiele jest warte.
Nietzsche uważał, że religia chrześcijańska oparta jest na resentymencie. Jeśli czegoś pragniesz i nie jesteś w stanie tego osiągnąć, zaczynasz tę wartość deprecjonować. Bogactwo, uroda, młodość, moc, inteligencja... Nie mogę tego mieć, więc odwracam znaki wartości. Ubóstwo ma więc większą wartość niż dostatek, brzydota niż uroda, słabość niż siła. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Jeśli ktoś uderzył cię w lewy policzek, nadstaw mu prawy. Zdaniem Nietzschego Judea wygrała z Rzymem i to w sposób perfidny. Narzuciła ludzkości kult dla tego, co niskie, odrzucając to, co wartościowe i wysokie. I w takim świecie przez dwa tysiące lat żyjemy.
Warto by się zastanowić, które z wartości wyznawanych przez nas rzeczywiście wynikają z naszych głębokich i wewnętrzych przekonań, a które są jedynie efektem resentymentu.
Świetny wykład.
PS W sobotniej "Gazecie Wyborczej" ukazał się wywiad z prof. Tadeuszem Bartosiem dotyczący jego powieści "Mnich". Bardzo ciekawy tekst. Polecam. W archiwum "GW" można też znaleźć artykuł Profesora pt. Nienawidzę, więc jestem, czyli skąd się biorą resentymenty. (13 czerwca 2011).
Nietzsche uważał, że religia chrześcijańska oparta jest na resentymencie. Jeśli czegoś pragniesz i nie jesteś w stanie tego osiągnąć, zaczynasz tę wartość deprecjonować. Bogactwo, uroda, młodość, moc, inteligencja... Nie mogę tego mieć, więc odwracam znaki wartości. Ubóstwo ma więc większą wartość niż dostatek, brzydota niż uroda, słabość niż siła. Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię. Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Jeśli ktoś uderzył cię w lewy policzek, nadstaw mu prawy. Zdaniem Nietzschego Judea wygrała z Rzymem i to w sposób perfidny. Narzuciła ludzkości kult dla tego, co niskie, odrzucając to, co wartościowe i wysokie. I w takim świecie przez dwa tysiące lat żyjemy.
Warto by się zastanowić, które z wartości wyznawanych przez nas rzeczywiście wynikają z naszych głębokich i wewnętrzych przekonań, a które są jedynie efektem resentymentu.
Świetny wykład.
PS W sobotniej "Gazecie Wyborczej" ukazał się wywiad z prof. Tadeuszem Bartosiem dotyczący jego powieści "Mnich". Bardzo ciekawy tekst. Polecam. W archiwum "GW" można też znaleźć artykuł Profesora pt. Nienawidzę, więc jestem, czyli skąd się biorą resentymenty. (13 czerwca 2011).