Moralny i etyczny status zwierząt
: 21 sty 2019, o 13:17
Kiedy byłem dzieckiem, miałem psa. Funio był wyjątkowo niesfornym i niesubordynowanym zwierzęciem. Nie słuchał się, robił w mieszkaniu potworny bałagan, czasami wybywał też z domu na trzy dni, a potem wracał brudny, przemarznięty, z podkulonym ogonem, pokornie skomląc o przebaczenie. Ale mimo wszystko był sympatyczny, kochaliśmy go bardzo... Broniliśmy go z bratem przed agresywnymi psami i przed okrutnymi ludźmi.
Często zastanawiałem się jako dziecko, dlaczego byle łajdak, tylko z tego powodu że jest człowiekiem, ma szansę na zbawienie swojej duszy, a dla psa czy kota śmierć jest nieuniknionym kresem wszystkiego. To wyniesienie człowieka i poniżenie zwierząt wydawało mi się wówczas głęboko niesprawiedliwe. Ale skoro w Biblii tak napisano, to cóż... Pewnie tak jest i trzeba się z tym pogodzić. Człowiek ma czynić sobie ziemię poddaną.
W wieku dorosłym straciłem pewność, że istnieje jakakolwiek dusza nieśmiertelna i skłonny jestem przypuszczać, że śmierć jest kresem wszystkiego, zarówno dla ludzi, jak i innych istot żyjących. Nie czuję się już zatem wywyższony. I jest mi z tym lżej. Ale etyka chrześcijańska nadal wydaje mi się w tym względzie niesprawiedliwa. Ta etyka wpływa znacząco na to, jak traktujemy zwierzęta. Należałoby ją rozszerzyć na wszystkie istoty żyjące i odczuwające. Słyszałem kiedyś o księdzu, którzy zakładał swojemu kotu medalik, wierząc, że on też przekroczy próg Królestwa Niebieskiego. Ale ilu jest takich księży?
Oczywiście nie mam złudzeń, że wszyscy ludzie z dnia na dzień przestaną jeść mięso, ale może zaczną to spożycie ograniczać? (sam staram się tak robić). Ludzie pierwotni polowali, bo musieli coś jeść, ale czuli, że w tym akcie jest coś niewłaściwego. Oddawali upolowanym zwierzętom cześć, często traktując je jak bogów i wierząc, że one powrócą kiedyś na ziemię w powtórnym wcieleniu. My jemy mięso beznamiętnie i bezrefleksyjnie. Miejmy przy tym choć mały wyrzut sumienia. To już będzie coś. Jakiś mały impuls do zmiany.
Często zastanawiałem się jako dziecko, dlaczego byle łajdak, tylko z tego powodu że jest człowiekiem, ma szansę na zbawienie swojej duszy, a dla psa czy kota śmierć jest nieuniknionym kresem wszystkiego. To wyniesienie człowieka i poniżenie zwierząt wydawało mi się wówczas głęboko niesprawiedliwe. Ale skoro w Biblii tak napisano, to cóż... Pewnie tak jest i trzeba się z tym pogodzić. Człowiek ma czynić sobie ziemię poddaną.
W wieku dorosłym straciłem pewność, że istnieje jakakolwiek dusza nieśmiertelna i skłonny jestem przypuszczać, że śmierć jest kresem wszystkiego, zarówno dla ludzi, jak i innych istot żyjących. Nie czuję się już zatem wywyższony. I jest mi z tym lżej. Ale etyka chrześcijańska nadal wydaje mi się w tym względzie niesprawiedliwa. Ta etyka wpływa znacząco na to, jak traktujemy zwierzęta. Należałoby ją rozszerzyć na wszystkie istoty żyjące i odczuwające. Słyszałem kiedyś o księdzu, którzy zakładał swojemu kotu medalik, wierząc, że on też przekroczy próg Królestwa Niebieskiego. Ale ilu jest takich księży?
Oczywiście nie mam złudzeń, że wszyscy ludzie z dnia na dzień przestaną jeść mięso, ale może zaczną to spożycie ograniczać? (sam staram się tak robić). Ludzie pierwotni polowali, bo musieli coś jeść, ale czuli, że w tym akcie jest coś niewłaściwego. Oddawali upolowanym zwierzętom cześć, często traktując je jak bogów i wierząc, że one powrócą kiedyś na ziemię w powtórnym wcieleniu. My jemy mięso beznamiętnie i bezrefleksyjnie. Miejmy przy tym choć mały wyrzut sumienia. To już będzie coś. Jakiś mały impuls do zmiany.