Żydowskie businesswomen w XVII i XVIII wieku
: 17 sty 2018, o 08:46
Na tym wykładzie była najniższa frekwencja w tym semestrze ("jedynie" 106 osób), a szkoda, bo opowieść była niezwykle ciekawa (mimo niesprzyjającego nagłośnienia). Cały czas chyba niewiele wiemy o narodzie, z którym przez kilkaset lat dzieliliśmy nasz los i którego współistnienie z nami tak tragicznie się zakończyło. To spróbuję kilka zdań, które zapamiętałem z wykładu dr Marii Cieśli, skreślić.
W ortodoksyjnej społeczności żydowskiej mężczyźni i kobiety to w zasadzie dwa odrębne światy. Osobno się modlą, osobno bawią. Chłopcy odbierają formalną edukację, czytają i interpretują święte księgi wiary, dziewczynki uczą się co prawda pisać, czytać i rachować, ale w domu (ta nieformalna, nieortodoksyjna edukacja sprawiła, że kobiety żydowskie były na przykład w XIX wieku bardziej otwarte na różne intelektualne nowinki, często uczyły się też obcych języków). Kobiety nie mogą również przebywać w miejscach publicznych, w środowisku chrześcijańskim. Warto też wspomnieć, że żydowski mężczyzna raz dziennie dziękuję Jahwe, iż nie urodził się... kobietą. W każdym razie kobiety są od zajmowania się domem i rodzenia dzieci (oczywiście najlepiej chłopców). Tyle teoria, ale w praktyce nie do końca tak to wyglądało. Religia żydowska ma mnóstwo zakazów, ale też mnóstwo sposobów, aby te zakazy skutecznie omijać.
W XVII i XVIII wieku Żydzi zajmowali się w Polsce głównie handlem (np. na wschodnich terenach Rzeczypospolitej zdecydowana większość straganów na miejskich targach była żydowska), również rzemiosłem, ale w zdecydowanym mniejszym zakresie (przede wszystkim było to rzemiosło związane z kultem religijnym, czyli rzeźnictwo i krawiectwo; żydowski krawiec nie mógł łączyć na przykład nici i materiałów zwierzęcych z roślinnymi, czyli dajmy na to lnianą nicią szyć wełny). Byli też arendarzami (patrz: Jankiel z "Pana Tadeusza"). Szlachcic lub ksiądz (czyli właściciel ziemi) miał na swoim terenie monopol na sprzedaż alkoholu czy soli i "wynajmował" ten monopol, oczywiście za odpowiednią opłatą. Jankiel prowadził karczmę, ale pewnie miał nad sobą jakiegoś większego arendarza, który zarządzał wieloma takimi karczmami. Tymi super-arendarzami też byli Żydzi.
Oczywiście jeśli Żyd prowadził działalność handlową, podróżował po bliższej i dalszej okolicy. Podróże - jak wiadomo - trwały wówczas dość długo, więc w czasie jego nieobecności ktoś musiał zajmować się kramem i prowadzić sprzedaż na miejscu. I zajmowały się tym oczywiście kobiety (wiadomo o tym z kronik sądowych, bo czasem dochodziło na targach do kłótni, bójek i zatargów, które znajdowały swój finał w sądzie).
Większość handlarzy działało oczywiście lokalnie, ale byli też poważniejsi żydowscy biznesmeni, którzy operowali po całej Europie.
Żydzi obsługiwali też dwory szlacheckie i magnackie, zaopatrując je w potrzebne luksusowe towary. Dr Maria Cieśla wspomniała o niejakiej Małce (jeśli dobrze pamiętam), która pracowała dla Radziwiłłów. Jeśli księżna potrzebowała na przykład drogich tkanin, egzotycznych przypraw lub pomarańczy, zgłaszała takie zamówienie do Małki, która je w miarę szybko realizowała. Tu już w grę wchodziły duże pieniądze. Co ciekawe, mąż Małki był całkowicie w cieniu działalności swojej żony. Nawet nie wiadomo, jak miała na imię. Były też Żydówki, które zarządzały wieloma arendami, czasem w sposób dość bezwzględny, co rzecz jasna nie przysparzało im sympatii.
Wygląda więc na to, że w XVII i XVIII wieku Żydzi zajmowali się w Polsce profesjami "mieszczańskimi". Dla szlachcica takie zajęcie było uwłaczające, chłop z kolei nie miał elementarnych umiejętności (pisanie i liczenie), aby na przykład poprowadzić karczmę.
W ortodoksyjnej społeczności żydowskiej mężczyźni i kobiety to w zasadzie dwa odrębne światy. Osobno się modlą, osobno bawią. Chłopcy odbierają formalną edukację, czytają i interpretują święte księgi wiary, dziewczynki uczą się co prawda pisać, czytać i rachować, ale w domu (ta nieformalna, nieortodoksyjna edukacja sprawiła, że kobiety żydowskie były na przykład w XIX wieku bardziej otwarte na różne intelektualne nowinki, często uczyły się też obcych języków). Kobiety nie mogą również przebywać w miejscach publicznych, w środowisku chrześcijańskim. Warto też wspomnieć, że żydowski mężczyzna raz dziennie dziękuję Jahwe, iż nie urodził się... kobietą. W każdym razie kobiety są od zajmowania się domem i rodzenia dzieci (oczywiście najlepiej chłopców). Tyle teoria, ale w praktyce nie do końca tak to wyglądało. Religia żydowska ma mnóstwo zakazów, ale też mnóstwo sposobów, aby te zakazy skutecznie omijać.
W XVII i XVIII wieku Żydzi zajmowali się w Polsce głównie handlem (np. na wschodnich terenach Rzeczypospolitej zdecydowana większość straganów na miejskich targach była żydowska), również rzemiosłem, ale w zdecydowanym mniejszym zakresie (przede wszystkim było to rzemiosło związane z kultem religijnym, czyli rzeźnictwo i krawiectwo; żydowski krawiec nie mógł łączyć na przykład nici i materiałów zwierzęcych z roślinnymi, czyli dajmy na to lnianą nicią szyć wełny). Byli też arendarzami (patrz: Jankiel z "Pana Tadeusza"). Szlachcic lub ksiądz (czyli właściciel ziemi) miał na swoim terenie monopol na sprzedaż alkoholu czy soli i "wynajmował" ten monopol, oczywiście za odpowiednią opłatą. Jankiel prowadził karczmę, ale pewnie miał nad sobą jakiegoś większego arendarza, który zarządzał wieloma takimi karczmami. Tymi super-arendarzami też byli Żydzi.
Oczywiście jeśli Żyd prowadził działalność handlową, podróżował po bliższej i dalszej okolicy. Podróże - jak wiadomo - trwały wówczas dość długo, więc w czasie jego nieobecności ktoś musiał zajmować się kramem i prowadzić sprzedaż na miejscu. I zajmowały się tym oczywiście kobiety (wiadomo o tym z kronik sądowych, bo czasem dochodziło na targach do kłótni, bójek i zatargów, które znajdowały swój finał w sądzie).
Większość handlarzy działało oczywiście lokalnie, ale byli też poważniejsi żydowscy biznesmeni, którzy operowali po całej Europie.
Żydzi obsługiwali też dwory szlacheckie i magnackie, zaopatrując je w potrzebne luksusowe towary. Dr Maria Cieśla wspomniała o niejakiej Małce (jeśli dobrze pamiętam), która pracowała dla Radziwiłłów. Jeśli księżna potrzebowała na przykład drogich tkanin, egzotycznych przypraw lub pomarańczy, zgłaszała takie zamówienie do Małki, która je w miarę szybko realizowała. Tu już w grę wchodziły duże pieniądze. Co ciekawe, mąż Małki był całkowicie w cieniu działalności swojej żony. Nawet nie wiadomo, jak miała na imię. Były też Żydówki, które zarządzały wieloma arendami, czasem w sposób dość bezwzględny, co rzecz jasna nie przysparzało im sympatii.
Wygląda więc na to, że w XVII i XVIII wieku Żydzi zajmowali się w Polsce profesjami "mieszczańskimi". Dla szlachcica takie zajęcie było uwłaczające, chłop z kolei nie miał elementarnych umiejętności (pisanie i liczenie), aby na przykład poprowadzić karczmę.