Strona 1 z 1

Wileńska Arkadia

: 5 maja 2015, o 05:38
autor: Milionis
Czy już niektórym udało się poukładać w głowach wrażenia,jakie daje stolica Litwy?

Było gotycko,barokowo,rokokowo,klasycystycznie,patriotycznie,wzruszająco,międzynarodowo.Dużym wydarzeniem była nasza szansa spotkania z polonistami litewskimi w pięknej sali wykładowej na terenie Uniwersytetu Wileńskiego w sercu wileńskiej starówki.

Śledziliśmy wileńskie adresy ..."białoruskiego wieszcza piszącego po polsku o Litwinach".

I nam spodobał się smak piwa Svyturys.Restauracja "Gabi" również zrobiła na większości wrażenie.Warto wracać do Wilna.Miasto pięknieje a...usługi ,może,będą na lepszym poziomie.

Re: Wileńska Arkadia

: 6 maja 2015, o 12:52
autor: pablo
Nie mam osobistych, emocjonalnych związków z Wilnem (w przeciwieństwie do Iwony), ale i tak się w tym mieście zakochałem. Rozumiem teraz bardziej tęsknotę Miłosza czy Konwickiego za tą arkadią utraconą. Wilno ma europejski sznyt, a jednocześnie szyte jest na ludzką miarę. Na drugi dzień po przyjeździe można się tam już poczuć jak u siebie.

Niechęci Litwinów nie odczuliśmy i trudno się dziwić, bo miasto żyje z turystów (a grup polskich jest wyjątkowo dużo, zwłaszcza pielgrzymkowych). W wielu miejscach można dogadać się po polsku (w sklepach, restauracjach, hotelach). Co ciekawe, przed wojną było to miasto polsko-żydowskie, Litwinów mieszkało w Wilnie tylko 2 proc. Obecnie nadal jest to miasto wielokulturowe. Litwinów jest 60 proc., Polaków 20 proc. i Rosjan również 20 proc. Na ulicach słychać te trzy języki. Pani Grażyna Hajdukiewicz, która oprowadzała nas przez dwa dni po mieście, mówiła, że z sąsiadami rozmawia w trzech językach. Po polsku, rosyjsku i litewsku. Dla nas, wychowanych i żyjących w homogenicznych przestrzeniach, brzmi to dość egzotycznie.

Największe wrażenie (tu zapewne nie będę oryginalny) zrobił na mnie barokowy kościół św. Piotra i Pawła na Antokolu z tysiącami bielutkich rzeźb wykonanymi z masy stiukowej (rzeźbiarz miał tylko godzinę, aby coś z tej masy zrobić, po godzinie masa zastygała i robiła się twarda jak kamień). Kościół ufundowany został przez Michała Paca (tego od pałaca :)), a jego budowa trwała w sumie 30 lat. Po przyjeździe sięgnąłem do książki Czesława Miłosza "Zaczynając od moich ulic" i zdziwiłem się bardzo, że Miłosz za tym kościołem nie przepadał. Był przytłoczony nadmiarem. Mnie też przytłoczyło, ale pozytywnie. Zachwyt mimo tego przytłoczenia pozostał (przed wyjazdem rozmawiałem z prof. Mikołejką, który polecił nam ten kościół koniecznie obejrzeć).
Dziwne (ale też pozytywne) wrażenie robi katedra w stylu... klasycystycznym. My przyzwyczajeni jesteśmy do strzelistych, gotyckich brył, a tu masz, takie cudo. To na razie tyle pierwszych wrażeń (wczoraj wziąłem wolne, bo musiałem odespać tę wyprawę, powroty do hotelu grubo po północy dały mi się nieco we znaki ;)). Mam nadzieję, że nikt nie żałuje, że do Wilna pojechał.