Alternativa 2013 z Hubertem Bilewiczem
: 8 lip 2013, o 10:54
Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem tej wystawy . Sztuka nowoczesna, choć nie piękna i nie kunsztowna (wyjątek - Falowiec Julity Wójcik wydziergany na szydełku ) rzeczywiście daje do myślenia. Z tym że potrzebna jest dopełniające opowieść, bez tego naddatku narracyjnego, który zapewnił nam Hubert Bilewicz, wyniosłoby się z tej wystawy niewiele.
Słówko o Falowcu, bo mam do tego budynku (przy Obrońców Wybrzeża, bo Julita Wójcik wydziergała makietę właśnie tego najdłuższego) sentyment. Ilekroć przyjeżdża do nas jakiś profesor z głębi Polski, zawsze ten falowiec pokazuję jako architektoniczne kuriozum i budunek nie na ludzką miarę (wzdłuż falowca są trzy przystanki autobusowe, a mieszka w nim bodaj 5 tys. osób!). Ale też trochę się nim chwalę, na zasadzie - patrzcie co my tu mamy .
Julita Wójcik, wykonując makietę falowca z włóczki (zużyła 10 kg włóczki a dzierganie trwało pół roku!) nieco ten budynek osłodziła i "ukobieciła". Ponadto falowiec przypomina tort, bo jest wykonany z różowej włóczki. Ta praca uruchamia cały ciąg skojarzeń (niedobór włóczki w czasach realnego socjalizm i niedobór mieszkań, "architektura męska" i "architektura kobieca" itp.). Jednym słowem - cudo!
Wrażenie zrobiła na mnie też Transplantacja Mirosława Bałki. Jest to ... kawałek rynny wykonany z plexiglasu. Kiedy stocznia popadła w ruinę, złomiarze kradli co się tylko dało, m.in pokradli wszystkie rynny (obcinali je mniej więcej na wysokości 1,5 m). Szklana rynna nawiązuje do symbolu szklanych domów. Reszty chyba dopowiadać nie trzeba.
W Centrum Sztuki Wyspa w okresie wakacji dzieje się bardzo dużo (wykłady, projekcie filmów), tak że warto tam zaglądać. Jest to też okazja, aby zobaczyć mocno zdegradowany teren stoczni i spojrzeć na Gdańsk od nieco innej strony.
Słówko o Falowcu, bo mam do tego budynku (przy Obrońców Wybrzeża, bo Julita Wójcik wydziergała makietę właśnie tego najdłuższego) sentyment. Ilekroć przyjeżdża do nas jakiś profesor z głębi Polski, zawsze ten falowiec pokazuję jako architektoniczne kuriozum i budunek nie na ludzką miarę (wzdłuż falowca są trzy przystanki autobusowe, a mieszka w nim bodaj 5 tys. osób!). Ale też trochę się nim chwalę, na zasadzie - patrzcie co my tu mamy .
Julita Wójcik, wykonując makietę falowca z włóczki (zużyła 10 kg włóczki a dzierganie trwało pół roku!) nieco ten budynek osłodziła i "ukobieciła". Ponadto falowiec przypomina tort, bo jest wykonany z różowej włóczki. Ta praca uruchamia cały ciąg skojarzeń (niedobór włóczki w czasach realnego socjalizm i niedobór mieszkań, "architektura męska" i "architektura kobieca" itp.). Jednym słowem - cudo!
Wrażenie zrobiła na mnie też Transplantacja Mirosława Bałki. Jest to ... kawałek rynny wykonany z plexiglasu. Kiedy stocznia popadła w ruinę, złomiarze kradli co się tylko dało, m.in pokradli wszystkie rynny (obcinali je mniej więcej na wysokości 1,5 m). Szklana rynna nawiązuje do symbolu szklanych domów. Reszty chyba dopowiadać nie trzeba.
W Centrum Sztuki Wyspa w okresie wakacji dzieje się bardzo dużo (wykłady, projekcie filmów), tak że warto tam zaglądać. Jest to też okazja, aby zobaczyć mocno zdegradowany teren stoczni i spojrzeć na Gdańsk od nieco innej strony.