bianka pisze:Co do poprawności politycznej, to zawsze ją rozumiałam właśnie jako przyzwoitość.
To kwestia semantyczna, w gruncie rzeczy chodzi o to samo. Aby szanować i nie obrażać innych. A że można to doprowadzić do absurdu? No można. Ale wszystko można wykoślawić i zniekształcić.
Ale chciałem jeszcze słówko w innej kwestii. Z tego co mówił Profesor odniosłem wrażenie (może mylne, nie wiem
), że tylko mit i rytuał religijny są w stanie poukładać człowiekowi życie, sprawić, by przeżywał je w sposób pełny, świadomy i głęboki. Człowiek niewiary będzie się zawsze męczył, szarpał i patrzył z przerażeniem w czarną, przerażającą otchłań, gdzie czai się tylko nicość i śmierć. Albo będzie się ogłuszał ogłupiającą rozrywką. Więc cała nadzieja w nowym micie, który na nowo poukłada nam w głowach i nada naszym życiowym sprawom odpowiednią moc i głębię...
Wspomniana została ateistyczna Szwecja (jako przykład społeczeństwa chorego) i równie ateistyczne Czechy (z lektury książek Mariusza Szczygła wiadomo skądinąd, że Czesi nie za bardzo radzą sobie z tragizmem ludzkiej egzystencji, np. ze śmiercią; ich strategia to zagłuszyć wszystko śmiechem, co jest mi bliskie, ale zdaję sobie sprawę, że na dłuższą metę nie jest zdrowe).
A Polacy? Rytuał religijny organizuje nam co prawda życie społeczne (chrzest, komunie, śluby, pogrzeby), ale przyżywanie tych zdarzeń jest niezwykle powierzchowne, pozbawione duchowej głębi. Większość katolików (tak przynajmniej wynika z moich obserwacji) wierzy w bliżej nieokreślone bóstwo, do którego można się zwrócić w razie kłopotów ze zdrowiem, pracą czy brakiem pieniędzy (mam znajomą, która polecała niezwykle skuteczną litanię na pozbycia się w pracy niedobrego szefa, ja akurat mam dobrą szefową, ale gdyby ktoś był zainteresowany, to mogę tę litanię załatwić
). Poza tym grill, zakupy, głupia rozrywka, słabe uczestnictwo w kulturze, katastrofalny poziom czytelnictwa i równie katastrofalny - zaufania społecznego. Co prawda nie pojawił się u nas ktoś taki jak Breivik i nie płoną samochody na przedmieściach, ale czy to ma być pociecha?
Konkludując. Nie bardzo przyjmuję do wiadomości, że jesteśmy zdrowsi od Szwedów czy Czechów. Po prostu chorzy inaczej.