Pozdrowienia z Berlina :)
: 7 maja 2012, o 11:36
Akademicy 30+ !
W pierwszych słowach mojego listu chcę pięknie podziękować Organizatorom! Pan Paweł jest mistrzem Świata koordynacji projektów w technice dowolnej, a także, prawdopodobnie, mistrzem Zen Pomysł na Berlin był doskonały, a realizacja godna pomysłu! Dr Jacek Friedrich to już instytucja i oczywistą się wydaje oczywistość, że bez Niego, to w ogóle nie byłoby To. Nawet twórczość Schinkela nabrała dla mnie sensu (choć uroku, to, niestety, niekoniecznie...)
Prawdziwe perły najczęściej są głęboko ukryte, jak np wnętrze Berliner Philharmonie Hansa Scharouna, czy rekonstrukcja części Neues Museum Davida Chipperfielda. Sama pewnie bym nie trafiła do hali turbin AEG i w parę innych miejsc, ale postanowiłam tam wrócić na trochę dłużej, bo szalone tempo zwiedzania (zwłaszcza Gemäldegalerie !!!) pozostawiło dziki głód (trudno to nazwać niedosytem).
Mieliśmy sporo szczęścia trafiając na niedzielny maraton, bo dzięki niemu objawiło się żywe oblicze fantastycznego Stadionu Olimpijskiego.
Obaliło się też z trzaskiem kilka stereotypów. Mityczny, niemiecki porządek, jeśli istnieje, to chyba właśnie miał wolne )
Po tych kilku dniach odniosłam wrażenie, że miasto konsekwentnie podąża "monumentalną" ścieżką, jest ciekawe i warte odwiedzenia, ale jakoś go nie polubiłam... może następnym razem.
Na zakończenie chciałabym jeszcze dodać, że towarzystwo było kulturalne, wyżywienie klawe, nawet pogoda dopisała, a na koniec jeszcze po 5 euro zwrócili Czyli warto było!
Zasyłam serdeczne pozdrowienia!
Bianka
W pierwszych słowach mojego listu chcę pięknie podziękować Organizatorom! Pan Paweł jest mistrzem Świata koordynacji projektów w technice dowolnej, a także, prawdopodobnie, mistrzem Zen Pomysł na Berlin był doskonały, a realizacja godna pomysłu! Dr Jacek Friedrich to już instytucja i oczywistą się wydaje oczywistość, że bez Niego, to w ogóle nie byłoby To. Nawet twórczość Schinkela nabrała dla mnie sensu (choć uroku, to, niestety, niekoniecznie...)
Prawdziwe perły najczęściej są głęboko ukryte, jak np wnętrze Berliner Philharmonie Hansa Scharouna, czy rekonstrukcja części Neues Museum Davida Chipperfielda. Sama pewnie bym nie trafiła do hali turbin AEG i w parę innych miejsc, ale postanowiłam tam wrócić na trochę dłużej, bo szalone tempo zwiedzania (zwłaszcza Gemäldegalerie !!!) pozostawiło dziki głód (trudno to nazwać niedosytem).
Mieliśmy sporo szczęścia trafiając na niedzielny maraton, bo dzięki niemu objawiło się żywe oblicze fantastycznego Stadionu Olimpijskiego.
Obaliło się też z trzaskiem kilka stereotypów. Mityczny, niemiecki porządek, jeśli istnieje, to chyba właśnie miał wolne )
Po tych kilku dniach odniosłam wrażenie, że miasto konsekwentnie podąża "monumentalną" ścieżką, jest ciekawe i warte odwiedzenia, ale jakoś go nie polubiłam... może następnym razem.
Na zakończenie chciałabym jeszcze dodać, że towarzystwo było kulturalne, wyżywienie klawe, nawet pogoda dopisała, a na koniec jeszcze po 5 euro zwrócili Czyli warto było!
Zasyłam serdeczne pozdrowienia!
Bianka