Bardzo się cieszę, że pomimo mojej całej nieufności dla psychologów, poszłam jednak na wykład.
Paradygmat kwantowy nabrał nowych znaczeń
(fizyka potrafi okopać nawet psychologię na całkiem interesujących pozycjach
))
Co do zderzacza hadronów jaźni w poszukiwaniu cogito elementarnego... rozpędzam od piątku, ale nie mogę się pozbyć ciężaru cielesności. Jestem bliższa uznania, że ciało przydarza się mnie, jednak jako ateistyczna wyznawczyni genetyki czuję się tak mocno osadzona w biologicznym determiniźmie, że nie oddzielam tego kwarka duszy od zagęszczonej energii przeznaczenia zapisanej w komórkach.
Jak to jednak z wykładami "psychologicznymi" bywa, osiągają pewien poziom nieakceptowalnej dla mnie transcendencji.
Nie wierzę w te króliki. A jeśli to była prawda, to nie wierzę, że odstawiono badania ze strachu. Nie (pamiętam, pamiętam ... ale proszę przyjąć tryb przeczący
))) wyobrażam sobie naukowców, którzy rozpętali ten okrutny eksperyment z założeniem, które się potwierdziło (bo jak inaczej?) a następnie uciekli z okrzykiem przerażenia ... no, po prostu ciekawska natura ludzka mi do tego nie pasuje. Ja bym drążyła temat.
Czytałam kiedyś o pamięci genetycznej. Coś może być na rzeczy, ale sferyczne zwierciadło bez środków masowego przekazu mnie nie przekonuje.
(szkoda, że zżarła mnie trema przed zadaniem pytania...)
Jednak wykład był ciekawy.