Tak powstała teoria względności. Z obserwacji - dowodził prof. Meissner - nigdy byśmy jej nie odkryli. Podobnie jak wielu innych fizycznych teorii. Oczywiście rzecz nie jest taka prosta. Prawie 100 proc. tego, co zostanie wymyślone i spisane na kartce ląduje w koszu. Gra idzie o to "prawie". Teorie, które przebudowują nasze myślenie o świecie, nie są formułowane zbyt często (słowa nasze użyłem tu nieco na wyrost; większość z nas żyje w fizyce newtonowskiej). Tu potrzeba geniuszu. I błysku. Iluminacji. Na przykład do tej pory fizycy nie są w stanie połączyć kwantowej teorii pola i teorii względności, choć zrobione w tej kwestii zostało wszystko. Praca iluś tam zespołów badawczych nie gwarantuje, że za ileś tam lat rozwiązanie zostanie znalezione. Musimy po prostu czekać na Zweisteina
, jak żartował Profesor. Ciekawe, że nasz mózg sam z siebie tworzy teorie, które są w stanie opisać świat. Profesor mówił, że według niego dowodem na istnienie Transcendencji (nie Boga, bo to już zupełnie inna historia) jest to, że świat ma swoje określone fizyczne prawa, które są niezmienne. Mnie to nie do końca przekonuje. Ale idea, że świat ma nad sobą jakąś wyższą instancję, też pojawiła się w ludzkim mózgu, więc niewykluczone, że taka instancja rzeczywiście istnieje. Kto wie...
Wykład jak zwykle świetny. I mówię to jako humanista z zawodu i posiadacz naciąganej trójki z fizyki na świadectwie maturalnym (kiepska nauczycielka nie do końca wszystko usprawiedliwia).