Czy już niektórym udało się poukładać w głowach wrażenia,jakie daje stolica Litwy?
Było gotycko,barokowo,rokokowo,klasycystycznie,patriotycznie,wzruszająco,międzynarodowo.Dużym wydarzeniem była nasza szansa spotkania z polonistami litewskimi w pięknej sali wykładowej na terenie Uniwersytetu Wileńskiego w sercu wileńskiej starówki.
Śledziliśmy wileńskie adresy ..."białoruskiego wieszcza piszącego po polsku o Litwinach".
I nam spodobał się smak piwa Svyturys.Restauracja "Gabi" również zrobiła na większości wrażenie.Warto wracać do Wilna.Miasto pięknieje a...usługi ,może,będą na lepszym poziomie.
Wileńska Arkadia
Moderator: pablo
Re: Wileńska Arkadia
Nie mam osobistych, emocjonalnych związków z Wilnem (w przeciwieństwie do Iwony), ale i tak się w tym mieście zakochałem. Rozumiem teraz bardziej tęsknotę Miłosza czy Konwickiego za tą arkadią utraconą. Wilno ma europejski sznyt, a jednocześnie szyte jest na ludzką miarę. Na drugi dzień po przyjeździe można się tam już poczuć jak u siebie.
Niechęci Litwinów nie odczuliśmy i trudno się dziwić, bo miasto żyje z turystów (a grup polskich jest wyjątkowo dużo, zwłaszcza pielgrzymkowych). W wielu miejscach można dogadać się po polsku (w sklepach, restauracjach, hotelach). Co ciekawe, przed wojną było to miasto polsko-żydowskie, Litwinów mieszkało w Wilnie tylko 2 proc. Obecnie nadal jest to miasto wielokulturowe. Litwinów jest 60 proc., Polaków 20 proc. i Rosjan również 20 proc. Na ulicach słychać te trzy języki. Pani Grażyna Hajdukiewicz, która oprowadzała nas przez dwa dni po mieście, mówiła, że z sąsiadami rozmawia w trzech językach. Po polsku, rosyjsku i litewsku. Dla nas, wychowanych i żyjących w homogenicznych przestrzeniach, brzmi to dość egzotycznie.
Największe wrażenie (tu zapewne nie będę oryginalny) zrobił na mnie barokowy kościół św. Piotra i Pawła na Antokolu z tysiącami bielutkich rzeźb wykonanymi z masy stiukowej (rzeźbiarz miał tylko godzinę, aby coś z tej masy zrobić, po godzinie masa zastygała i robiła się twarda jak kamień). Kościół ufundowany został przez Michała Paca (tego od pałaca ), a jego budowa trwała w sumie 30 lat. Po przyjeździe sięgnąłem do książki Czesława Miłosza "Zaczynając od moich ulic" i zdziwiłem się bardzo, że Miłosz za tym kościołem nie przepadał. Był przytłoczony nadmiarem. Mnie też przytłoczyło, ale pozytywnie. Zachwyt mimo tego przytłoczenia pozostał (przed wyjazdem rozmawiałem z prof. Mikołejką, który polecił nam ten kościół koniecznie obejrzeć).
Dziwne (ale też pozytywne) wrażenie robi katedra w stylu... klasycystycznym. My przyzwyczajeni jesteśmy do strzelistych, gotyckich brył, a tu masz, takie cudo. To na razie tyle pierwszych wrażeń (wczoraj wziąłem wolne, bo musiałem odespać tę wyprawę, powroty do hotelu grubo po północy dały mi się nieco we znaki ). Mam nadzieję, że nikt nie żałuje, że do Wilna pojechał.
Niechęci Litwinów nie odczuliśmy i trudno się dziwić, bo miasto żyje z turystów (a grup polskich jest wyjątkowo dużo, zwłaszcza pielgrzymkowych). W wielu miejscach można dogadać się po polsku (w sklepach, restauracjach, hotelach). Co ciekawe, przed wojną było to miasto polsko-żydowskie, Litwinów mieszkało w Wilnie tylko 2 proc. Obecnie nadal jest to miasto wielokulturowe. Litwinów jest 60 proc., Polaków 20 proc. i Rosjan również 20 proc. Na ulicach słychać te trzy języki. Pani Grażyna Hajdukiewicz, która oprowadzała nas przez dwa dni po mieście, mówiła, że z sąsiadami rozmawia w trzech językach. Po polsku, rosyjsku i litewsku. Dla nas, wychowanych i żyjących w homogenicznych przestrzeniach, brzmi to dość egzotycznie.
Największe wrażenie (tu zapewne nie będę oryginalny) zrobił na mnie barokowy kościół św. Piotra i Pawła na Antokolu z tysiącami bielutkich rzeźb wykonanymi z masy stiukowej (rzeźbiarz miał tylko godzinę, aby coś z tej masy zrobić, po godzinie masa zastygała i robiła się twarda jak kamień). Kościół ufundowany został przez Michała Paca (tego od pałaca ), a jego budowa trwała w sumie 30 lat. Po przyjeździe sięgnąłem do książki Czesława Miłosza "Zaczynając od moich ulic" i zdziwiłem się bardzo, że Miłosz za tym kościołem nie przepadał. Był przytłoczony nadmiarem. Mnie też przytłoczyło, ale pozytywnie. Zachwyt mimo tego przytłoczenia pozostał (przed wyjazdem rozmawiałem z prof. Mikołejką, który polecił nam ten kościół koniecznie obejrzeć).
Dziwne (ale też pozytywne) wrażenie robi katedra w stylu... klasycystycznym. My przyzwyczajeni jesteśmy do strzelistych, gotyckich brył, a tu masz, takie cudo. To na razie tyle pierwszych wrażeń (wczoraj wziąłem wolne, bo musiałem odespać tę wyprawę, powroty do hotelu grubo po północy dały mi się nieco we znaki ). Mam nadzieję, że nikt nie żałuje, że do Wilna pojechał.
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość