No, dobra...
Przeczytałam dziś na Facebooku post na temat "Dekad" i się zdziwiłam!
Przede wszystkim, jestem zachwycona poziomem wykładów i zaangażowaniem dr. Friedricha, wobec którego nietaktem jest czepianie się kilkuminutowego spóźnienia, i (o zgrozo!) przedłużania wykładów! Ludzie, dostajecie 30% wykładu gratis i jeszcze jęczycie!!!
Zwłaszcza mnie to zirytowało wobec ustawicznego trzaskania drzwiami, a to spóźnionych, a to ewakuujących się grubo przed puentą, słuchaczy... Już od jakiegoś czasu sporo mnie kosztuje powstrzymywanie się od komentarzy na temat tych spóźnień (bywa, że i 30-minutowych) i, co gorsza, wyjść przed końcem wykładów. Mnie to rozprasza, ale, pal sześć, głównie mam poczucie obciachu przed wykładowcami, którzy dają z siebie sporo (jak Jacek Friedrich), a często musieli przebyć spory kawał drogi, żeby do nas dotrzeć. Czy jeszcze komuś to przeszkadza, czy tylko ja mam z tym problem?
Nikogo nie tłumaczy żaden "tramwaj". Wielokrotnie się deklarowałam, że podwiozę chętnych. Chętnych brak, czyli problem komunikacyjny nie istnieje...
Jeszcze raz oferuję swoją pomoc transportową i wiem, że są inni skorzy do tego samego.
Obawiam się jednak, że ciężkostrawne czasy powojenne muszą być mniej komercyjne, niż (fantastyczny, przecież) barok... Stąd mniejsza ilość słuchaczy. Ten cykl jest trochę bardziej wymagający, i, jak to zwykle w takich okolicznościach bywa, chętnych jest mniej.
Trochę sobie pozwalałam kręcić nosem na brak sztuk "innych", ale uważam, że to jeden z najciekawszych cykli wykładów w Akademii.
DEKADY 70.
Moderator: pablo
DEKADY 70.
Ostatnio zmieniony 19 lut 2014, o 07:52 przez bianka, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: DEKADY 70.
Gdyby tu był Facebook kliknęłabym "Lubię to".
Spóźnianie się jest zwyczajnie niegrzeczne. Wychodzenie przed czasem , chociaż się domyślam z czego wynika, dla mówcy niekoniecznie jest jasne. Raz chyba się zdarzyło, że wykładowca, bodaj Ks. Boniecki, zapytał wprost, czy zanudza, bo tak to właśnie wygląda. W kwestii obciachu niewielka różnica, ale jeśli już ktoś koniecznie musi wyjśc, to niechże wcześniej usiądzie tak, żeby nie przechodzic przed rzutnikiem, nie wali obcasami a tym bardziej delikatniej obchodzi się z drzwiami.
Bo tak to buractwo i tyle.
Spóźnianie się jest zwyczajnie niegrzeczne. Wychodzenie przed czasem , chociaż się domyślam z czego wynika, dla mówcy niekoniecznie jest jasne. Raz chyba się zdarzyło, że wykładowca, bodaj Ks. Boniecki, zapytał wprost, czy zanudza, bo tak to właśnie wygląda. W kwestii obciachu niewielka różnica, ale jeśli już ktoś koniecznie musi wyjśc, to niechże wcześniej usiądzie tak, żeby nie przechodzic przed rzutnikiem, nie wali obcasami a tym bardziej delikatniej obchodzi się z drzwiami.
Bo tak to buractwo i tyle.
Re: DEKADY 70.
Z wykładami dr. Friedricha jest trochę jak (mam nadzieję, że nikogo nie urażę) z religią. Jeśli ktoś jest głęboko wierzący, to nie będzie narzekać, że nabożeństwo trwa trzy godziny. Osoby, których wiara jest letnia, będą po 2 godzinach się wiercić, a agnostycy, którzy przyszli tylko z ciekawości, wymkną się już po godzinie.
Kiedy w Wiedniu jednego dnia chodziliśmy po mieście prawie 10 godzin, do końca wytrzymało jedynie 15 ortodoksów .
Może trzeba to powiedzieć wyraźnie: wykłady dr. Jacka Friedricha są wyłącznie dla ortodoksów, których wiara jest mocna jak głaz. Niepotrzebni są nam ludzie małego ducha, którzy co chwila znudzeni zerkają na zegarki. Warto zrobić sobie rachunek sumienia przed pielgrzymką do Amsterdamu...
Kiedy w Wiedniu jednego dnia chodziliśmy po mieście prawie 10 godzin, do końca wytrzymało jedynie 15 ortodoksów .
Może trzeba to powiedzieć wyraźnie: wykłady dr. Jacka Friedricha są wyłącznie dla ortodoksów, których wiara jest mocna jak głaz. Niepotrzebni są nam ludzie małego ducha, którzy co chwila znudzeni zerkają na zegarki. Warto zrobić sobie rachunek sumienia przed pielgrzymką do Amsterdamu...
Re: DEKADY 70.
Jeśli mam byc szczera to jestem między młotem a kowadłem - z jednej strony może irytuje mnie trochę przedłużanie wykładów i spóźnienia (nigdy nie spóźniłam się jeszcze na wykłady), z drugiej jak już pan Jacek zaczyna to nie sposób się oderwac, choc pod koniec czuję i ja zmęczenie materiału.
Dla mnie ideałem był wykład H. Bilewicza - referent przed czasem, ilośc slajdów odpowiednia i perfekcyjny time`ing.
Ale pana Jacka też uwielbiam
Dla mnie ideałem był wykład H. Bilewicza - referent przed czasem, ilośc slajdów odpowiednia i perfekcyjny time`ing.
Ale pana Jacka też uwielbiam
„Lepiej zaliczać się do niektórych, niż do wszystkich.”
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość