Muszę powiedzieć, że jestem zaskoczona przemyślnością roślin. Okazuje się, że przedłużają swój gatunek w niezwykle skomplikowany sposób. Oczywiście, jakoś muszą być zapylone, ale żeby w tym celu upodabniać się do niektórych ludzkich organów... ( Właśnie, czy skojarzenia z naszym ciałem to dowód na sprośność mózgu, może oczu? )
Nową rzeczą było dla mnie nie tylko to, że nie same pszczółki i motylki zapylają. Niby wiedziałam, że i ptaki, i jeszcze parę innych stworzeń, ale jakoś nie pamiętam, żebym w ten sposób myślała o nietoperzach. I na pewno nie zastanawiałam się nad zależnością, właściwie współzależnością, wzajemnych korzyściach, czyli de facto pracą zespołową w określonym celu.
Jeden z omawianych gatunków liczy na jurność innego, bo tylko wtedy, jeśli wielokrotnie będzie on gotów do kopulacji, spełni swoje zadanie. Szczytem wszystkiego jest kwiat-gigant, kielich wyglądający jak padlina i rozsiewający takąż woń, zaopatrzony w ogromny słupek-fallus. Biedne chrząszcze zwabione ulubionym smrodkiem nie dostają obiecanej nagrody. Nie najedzą się, ale lecąc do innego takiego samego wabika zapylą go, a że nie dysponują pamięcią, która by ich przestrzegła, nabiorą się ponownie i napracują niestety za darmo.
Jednym słowem rośliny są niezwykle wyrafinowane i wyrachowane w swoich pomysłach na przedłużenie gatunku. Wabią i mamią wyglądem, zapachem, niekoniecznie przyjemnym, zastawiają pułapki, chociaż na plus można im zapisać, ze podsuwają drogę ucieczki.
Zadziwiający i fascynujący świat!
Wspaniały wykład. Doskonały prognostyk na dalsze miesiące. Jeśli tak się zaczął ten rok, to co będzie dalej?
