Większość z nas była zgodna, że książka (baśń) Dukaja to świetna literatura (jeden bodajże głos był na nie, że raczej nuda i rzecz nieprzyjemna w lekturze). Zgodni byliśmy również co do tego, że obraz stanu wojennego, mimo że nieco schematyczny (wszak to baśń), odpowiada naszym doświadczeniom i wspomnieniom (osobistym albo zasłyszanym).
Zastanawialiśmy się też, na ile ta książka jest zrozumiała dla młodych osób, dla których stan wojenny to już tylko daleka historia i czy stan wojenny jest na tyle ważnym doświadczeniem historycznym ( na razie dla nas jest), że przyszłe pokolenia będa zainteresowane jego literackimi przetworzeniami. Innymi słowy - czy Dukaj przetrwa próbę czasu.
Pojawił się też głos, że Wroniec jest powieścia uniwersalną, którą można interpretować w oderwaniu od konkretnego czasu historycznego, ale na takie odczytanie zgody w grupie nie było.
Wykpiliśmy też nieco mocno naciągane interpretacje utworu, które pojawiała się w prasie (zarówno tej z lewa, jak i z prawa).
Gadaliśmy ponad dwie godziny (jak zwykle). Tym razem zakupiłem więcej ciasteczek czekoladowych niż kruchych i ta koncepcja doskonale się sprawdziła

Puenta spotkania była taka, żeby dać Dukajowi lajka na fejsie, bo zasługuje (propozycja Andrzeja, nikt nie oponował).
Następne spotkanie 14 stycznia. Opuszczamy PRL, teraz zajmiemy się Gdańskiem.
Zadana lektura: Peter Olivier Loew, Gdańsk między mitami