Tłumnie spotkaliśmy się tam z profesorem Tadeuszem Bartosiem i jego powieścią "Mnich".
Udalo mi się ją przeczytać przed spotkaniem. Nie jest łatwa. Do niektórych wątków, tych filozofujacych, jeszcze wrócę.
Profesor, ogólnie pisząc, przedstawił historię człowieka, który opuszcza instytucję totalną. W powieści jest to klasztor ale moglaby to być też historia kogoś takiego jak Amisz albo Chasyd porzucajacych życie w znanych torach i wchodzacych w obca rzeczywistość.
Chociaż tytułowy mnich sam dokonal wyboru swojego życia więc porównanie nie do końca jest trafne.
Oczywiście, nie bylo zbyt wielu pytań o bohatera powieści ale raczej o samego jej autora. Niektóre z pytań z kategorii "męczące" albo "na czasie".
Profesor doskonale z nimi sobie poradził.
W Sopotece
Moderator: pablo
Re: W Sopotece
Książka jest rzeczywiście stylistycznie niejednorodna. Gdzieś na pograniczu eseju i powieści, co może utrudniać nieco lekturę. Profesor pisze we wstępie, że posłużył się stworzonym przez siebie bohaterem, bo sam nie jest postacią aż tak skomplikowaną, ale któż w to uwierzy . Gdyby na okładce napisane było: Tadeusz Bartoś, Byłem mnichem, to wczoraj pewnie sala Sopoteki pękłaby w szwach, a tak udało nam się jakoś pomieścić (choć krzesła wykorzystane zostały chyba wszystkie).
Prof. Bartoś nie krytykuje Kościoła z powodu patologii, które się w nim dzieją (pedofilia, rozwiązłość księży, alkoholizm, zamiłowanie do bogactwa itd.). Dla niego Kościół, niezależnie od patologii, jest instytucją totalną, manipulującą i zniewalającą ludzi. Wymogi, które stawia na przykład zakonnikom, są niemożliwe do spełnienia, bo są po prostu nieludzkie. Niektórzy próbują je wypełniać, ale większość szuka jakichś dróg wyjścia (pije alkohol, chodzi na kobiety lub mężczyzn itd.). Zniewalający jest też język, którym posługuje się kościół. Nie można poza ten język wyjść, on nas trzyma mocno w swoich szponach (np. opozycja wierzący - niewierzący).
Ciekawa wydała mi się refleksja, która pojawiła się w czasie rozmowy, że być może potrzeby duchowe są nam kulturowo wmówione. Na zasadzie - nastraszę cię, a potem zdradzę ci, jak tego strachu się pozbyć (patrz - działalność św. Pawła). Zawsze wydawało mi się, że to jest potrzeba wrodzona, zakorzeniona gdzieś w kodzie DNA. Ale może wcale tak nie jest? Człowiek goni całe życie za jakimś sensem pisanym małą lub wielką literą tylko dlatego, że ktoś mu taką potrzebę wmówił? Być może.
Zdradzę, że z prof. Bartosiem spotkamy się w przyszłym semestrze aż dwukrotnie. Poprosiłem Profesora o poprowadzenie cyklu z ... historii filozofii. Oczywiście to nie skończy się jedynie na dwóch spotkaniach.
Prof. Bartoś nie krytykuje Kościoła z powodu patologii, które się w nim dzieją (pedofilia, rozwiązłość księży, alkoholizm, zamiłowanie do bogactwa itd.). Dla niego Kościół, niezależnie od patologii, jest instytucją totalną, manipulującą i zniewalającą ludzi. Wymogi, które stawia na przykład zakonnikom, są niemożliwe do spełnienia, bo są po prostu nieludzkie. Niektórzy próbują je wypełniać, ale większość szuka jakichś dróg wyjścia (pije alkohol, chodzi na kobiety lub mężczyzn itd.). Zniewalający jest też język, którym posługuje się kościół. Nie można poza ten język wyjść, on nas trzyma mocno w swoich szponach (np. opozycja wierzący - niewierzący).
Ciekawa wydała mi się refleksja, która pojawiła się w czasie rozmowy, że być może potrzeby duchowe są nam kulturowo wmówione. Na zasadzie - nastraszę cię, a potem zdradzę ci, jak tego strachu się pozbyć (patrz - działalność św. Pawła). Zawsze wydawało mi się, że to jest potrzeba wrodzona, zakorzeniona gdzieś w kodzie DNA. Ale może wcale tak nie jest? Człowiek goni całe życie za jakimś sensem pisanym małą lub wielką literą tylko dlatego, że ktoś mu taką potrzebę wmówił? Być może.
Zdradzę, że z prof. Bartosiem spotkamy się w przyszłym semestrze aż dwukrotnie. Poprosiłem Profesora o poprowadzenie cyklu z ... historii filozofii. Oczywiście to nie skończy się jedynie na dwóch spotkaniach.
Re: W Sopotece
A propos potrzeb duchowych, które są nam wmówione. W ostatniej "Polityce" jest niezwykle interesujący wywiad z prof. Danielem Everettem, amerykańskim lingwistą z Bentley University, który badał zwyczaje indian Piraha w Amazonii. Profesor mówi tak:
"Piraha nie rozróżniają snu od jawy. Wiedzą oczywiście, kiedy śpią i śnią, a kiedy są świadomi, ale oba te stany należą do tego samego ogólnego obszaru przeżywanych doświadczeń. Wszystko, co przychodzi im do głowy, jest tak samo wartościowe. Jeśli np. myślę o osobie zmarłej, jakby ciągle żyła, to jest to jej reprezentacja, ponieważ pojawia się w mojej głowie. Co nie znaczy, że wierzę w duchy. Pewnie brzmi to nie do końca jasno, ale nie da się łatwo naszych kategorii faktów, fikcji czy duchowości nałożyć na sposób myślenia Piraha. Oni potrafią wierzyć w istoty, które są pomiędzy nimi. Dlatego, moim zdaniem, to jednak lud areligijny.
Czyżby jedyny taki na świecie?
Nie sądzę. Antropolodzy badający różne plemiona najczęściej pochodzą z kultury chrześcijańskiej i mają tendencję do interpretowania tego, z czym się stykają, jej pojęciami. Nawet jeśli sami nie są religijni. Dlatego sporo pracy wykonanej przez antropologów powinno zostać powtórzone ze zdjętym filtrem kultury zachodniej".
(Bez bogów, liczb i kolorów, "Polityka", nr 28, 10.07-16.07.2019)
"Piraha nie rozróżniają snu od jawy. Wiedzą oczywiście, kiedy śpią i śnią, a kiedy są świadomi, ale oba te stany należą do tego samego ogólnego obszaru przeżywanych doświadczeń. Wszystko, co przychodzi im do głowy, jest tak samo wartościowe. Jeśli np. myślę o osobie zmarłej, jakby ciągle żyła, to jest to jej reprezentacja, ponieważ pojawia się w mojej głowie. Co nie znaczy, że wierzę w duchy. Pewnie brzmi to nie do końca jasno, ale nie da się łatwo naszych kategorii faktów, fikcji czy duchowości nałożyć na sposób myślenia Piraha. Oni potrafią wierzyć w istoty, które są pomiędzy nimi. Dlatego, moim zdaniem, to jednak lud areligijny.
Czyżby jedyny taki na świecie?
Nie sądzę. Antropolodzy badający różne plemiona najczęściej pochodzą z kultury chrześcijańskiej i mają tendencję do interpretowania tego, z czym się stykają, jej pojęciami. Nawet jeśli sami nie są religijni. Dlatego sporo pracy wykonanej przez antropologów powinno zostać powtórzone ze zdjętym filtrem kultury zachodniej".
(Bez bogów, liczb i kolorów, "Polityka", nr 28, 10.07-16.07.2019)
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość