Wniosek pierwszy: gdyby Marozja mogła zostać papieżem, zamiast Sergiusza III, Jana XII i Stefana O Numerze Trudnym Do Ustalenia, byłaby konkretna, może mało pobłażliwa, ale skuteczna władczyni, i wśród pewnych niedogodności, oraz kilku niewyjaśnionych zgonów nastałby wreszcie dłuższy porządek pod rządami silnej ręki. Zamiast tego, musiała, biedna kobieta, rządzić za pomocą nieudacznych synów, wnuków, kochanków i innych przyjaciół . Bardzo jej współczuję, bo z takim talentem i determinacją, za to z innym zestawem chromosomów mogła zostać co najmniej "Karoliną Wielką". (nie jedyny, zmarnowany, kobiecy talent...)
Wniosek drugi : nie należy przeklinać potomstwa imieniem Formozus, choć ja raczej nie ryzykowałabym Stefana, Sergiusza i Jana... Swoją drogą, co sobie myślał Jan XIII przyjmując papieską ksywkę ????
Wniosek trzeci - banalny : każda gromada, a zwłaszcza wpływowa instytucja, kiedy osiągnie krytyczną liczebność, traci z oczu zasadniczy cel i wzór. Jak ten cały horrendalny cyrk miał się do Jezusa z Nazaretu? A jak przetrwał koleje 1200 lat? hm...
Moje motto zawsze: "Chować się, bo nadciąga tłum, chyba, że ktoś chce się z tego pośmiać."
trupi synod i pornokracja
Moderator: pablo
Re: trupi synod i pornokracja
"Świt nowej Europy wymagał od wszystkich zdziczenia".Ten cytat z wykładu profesora Mikołejko bardzo "rozjaśnia" poruszany temat.
Dopiero teraz dowiedziałam się z jakim faktem historycznym mają związek angielskie słowa "slave" i Slav.
No i "drugie życie trupa"...
Dopiero teraz dowiedziałam się z jakim faktem historycznym mają związek angielskie słowa "slave" i Slav.
No i "drugie życie trupa"...
Re: trupi synod i pornokracja
Rzeczywiście makabra. Trup ścielił się gęsto, a potem się jeszcze tego trupa ćwiartowało i wrzucało do Tybru. Ale dodajmy, że czasy były okrutne, więc Kościół szedł z duchem czasów. Gdyby tak teraz zechciał doszlusować do współczesności... Kiedy nie trzeba już mordować, obcinać trupom palców i wchodzić w kazirodcze związki, to Kościół z duchem czasu iść nie chce .
Ciekawa była uwaga Profesora, że "uporządkowanie wiary" odbyło się w Europie dopiero w XVII wieku. Wcześniej przeciętny ksiądz znał kilka modlitw na krzyż (nomen omen). Ot i cała wiara. Nikt się w dogmatyczne zawiłości nie wgłębiał.
Kiedy rozmawiam z osobami wierzącymi, to mam wrażenie, że w Polsce to "uporządkowanie wiary" jeszcze nie nastąpiło. Zazwyczaj te osoby wierzą w takiego Boga ogólnego (na zachętę ), który pocieszy, pomoże, doda otuchy. Bóg terapeuta. Trochę taki Wojciech Eichelberger do kwadratu, tylko rzecz jasna z nieporównywalnie większymi możliwościami. Oczywiście tę wiarę można łączyć dowolnie z innymi wierzeniami, które z ortodoksją katolicką niewiele mają wspólnego (np. z reinkarnacją czy kartami tarota). A przyznaj się człowieku, że tego obrazu terapeutycznego bóstwa w sobie nie kultywujesz. Toś pusty, nieuduchowiony, wypalony wewnętrznie no i moralnie podejrzany.
Więc co przetrwało? Kościół jako instytucja. Tak zwana nauka Kościoła (poza rzecz jasna etyką seksulną) jest ogółowi wiernych mało znana. Kto czyta papieskie encykliki? Przetrwała irracjonalna i pewnie archaiczna potrzeba, by szukać oparcia i pomocy u jakiejś siły wyższej. I jest jeszcze strach przed rozpłynięciem się w niebycie (też się boję cholera). Więc bez obaw - Kościół przetrwa .
Ciekawa była uwaga Profesora, że "uporządkowanie wiary" odbyło się w Europie dopiero w XVII wieku. Wcześniej przeciętny ksiądz znał kilka modlitw na krzyż (nomen omen). Ot i cała wiara. Nikt się w dogmatyczne zawiłości nie wgłębiał.
Kiedy rozmawiam z osobami wierzącymi, to mam wrażenie, że w Polsce to "uporządkowanie wiary" jeszcze nie nastąpiło. Zazwyczaj te osoby wierzą w takiego Boga ogólnego (na zachętę ), który pocieszy, pomoże, doda otuchy. Bóg terapeuta. Trochę taki Wojciech Eichelberger do kwadratu, tylko rzecz jasna z nieporównywalnie większymi możliwościami. Oczywiście tę wiarę można łączyć dowolnie z innymi wierzeniami, które z ortodoksją katolicką niewiele mają wspólnego (np. z reinkarnacją czy kartami tarota). A przyznaj się człowieku, że tego obrazu terapeutycznego bóstwa w sobie nie kultywujesz. Toś pusty, nieuduchowiony, wypalony wewnętrznie no i moralnie podejrzany.
Więc co przetrwało? Kościół jako instytucja. Tak zwana nauka Kościoła (poza rzecz jasna etyką seksulną) jest ogółowi wiernych mało znana. Kto czyta papieskie encykliki? Przetrwała irracjonalna i pewnie archaiczna potrzeba, by szukać oparcia i pomocy u jakiejś siły wyższej. I jest jeszcze strach przed rozpłynięciem się w niebycie (też się boję cholera). Więc bez obaw - Kościół przetrwa .
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość