Zielona szkoła z prof. Zbigniewem Mikołejką
Moderator: pablo
Zielona szkoła z prof. Zbigniewem Mikołejką
No i po dwudniowym karnawale, czas wrócić do postnej codzienności .
Nigdy wcześniej nie byłem na Warmii (poza Olsztynem), więc dla mnie było to jak odkrywanie nieznanego lądu.
A przewodnika, wszyscy się zgodzą, mieliśmy doskonałego.
W powszechnej świadomości Warmia nie funkcjonuje osobno. Przylepiono ją na siłę do Mazur (sztuczny konstrukt Warmia i Mazury), aby kojarzyła się z jeziorami, łódką, wędkowaniem, Panem Samochodzikiem i szaleństwem Majki Skowron. A to, okazuje się, "kraina niepamięci", zroszona krwią i boleśnie doświadczona przez historię, ziemia-palimpsest, gdzie jedna kultura zapisywała się na poprzedniej, a obecnie - obszar podlegajacy postępującej degradacji i marginelizacji. Ale dodajmy - niezwykly piękny (zwłaszcza w pełnym słońcu, które świeciło nam nad głowami przez cały weekend). Celem wycieczki, jak mówił Profesor, było przede wszystkim zaszczepienie nam nowego wyobrażenia o tych ziemiach (cel uboczny - zniechęcenie do Mazur ). To tyle wstępnych refleksji (których celem jest wywołanie do tablicy Bianki ).
I jeszcze słówko o części integracyjno-rozrywkowo-towarzyskiej naszej wyprawy. Dzięki temu, że w hotelu odbywało się wesele, musieliśmy sobie poszukać innego miejsca do wieczornych harców. No i szczęśliwie trafiliśmy do gospody o wdzięcznej nazwie "Berta" (podziękowania dla Pana Zbyszka za sprawne wykonanie zwiadu). "Berta" mieściła się w chacie zbudowanej w XIX wieku (czyli mniej więcej wtedy, kiedy urodziła się Ada ) i naprawdę miała niepowtarzalny klimat. W dziesięcioosobowej grupie, która jako ostatnia opuszczała "Bertę" przed 23.00 był oczywiście Profesor (niech ci, którzy mają niewielki plusik po trzydziestce i leżeli już wówczas w łóżkach spłoną chociaż ze wstydu rumieńcem). Niewątpliwy aspekt integracyjno miało również wspólne pchanie autokaru w Lidzbarku , bo wyładował nam się akumulator (ale udało się go w miarę szybko naładować ).
I niestety, na koniec, łyżka dziegciu do tej beczki miodu . Ilekroć wyjeżdżamy na wycieczkę, zawsze jestem dumny z naszej grupy, bo w jakiejkolwiek jedziemy konfiguracji, zawsze tworzymy ekipę kulturalną, inteligentną i sympatyczną. Tym razem jednak, o czym mówię z przykrością, jedna osoba zdecydowanie od poziomu pozostałych uczestników odbiegała. I musieliśmy się za nią wstydzić. . Zastanowię się, jak uniknąć w przyszłości podobnych sytuacji
Nigdy wcześniej nie byłem na Warmii (poza Olsztynem), więc dla mnie było to jak odkrywanie nieznanego lądu.
A przewodnika, wszyscy się zgodzą, mieliśmy doskonałego.
W powszechnej świadomości Warmia nie funkcjonuje osobno. Przylepiono ją na siłę do Mazur (sztuczny konstrukt Warmia i Mazury), aby kojarzyła się z jeziorami, łódką, wędkowaniem, Panem Samochodzikiem i szaleństwem Majki Skowron. A to, okazuje się, "kraina niepamięci", zroszona krwią i boleśnie doświadczona przez historię, ziemia-palimpsest, gdzie jedna kultura zapisywała się na poprzedniej, a obecnie - obszar podlegajacy postępującej degradacji i marginelizacji. Ale dodajmy - niezwykly piękny (zwłaszcza w pełnym słońcu, które świeciło nam nad głowami przez cały weekend). Celem wycieczki, jak mówił Profesor, było przede wszystkim zaszczepienie nam nowego wyobrażenia o tych ziemiach (cel uboczny - zniechęcenie do Mazur ). To tyle wstępnych refleksji (których celem jest wywołanie do tablicy Bianki ).
I jeszcze słówko o części integracyjno-rozrywkowo-towarzyskiej naszej wyprawy. Dzięki temu, że w hotelu odbywało się wesele, musieliśmy sobie poszukać innego miejsca do wieczornych harców. No i szczęśliwie trafiliśmy do gospody o wdzięcznej nazwie "Berta" (podziękowania dla Pana Zbyszka za sprawne wykonanie zwiadu). "Berta" mieściła się w chacie zbudowanej w XIX wieku (czyli mniej więcej wtedy, kiedy urodziła się Ada ) i naprawdę miała niepowtarzalny klimat. W dziesięcioosobowej grupie, która jako ostatnia opuszczała "Bertę" przed 23.00 był oczywiście Profesor (niech ci, którzy mają niewielki plusik po trzydziestce i leżeli już wówczas w łóżkach spłoną chociaż ze wstydu rumieńcem). Niewątpliwy aspekt integracyjno miało również wspólne pchanie autokaru w Lidzbarku , bo wyładował nam się akumulator (ale udało się go w miarę szybko naładować ).
I niestety, na koniec, łyżka dziegciu do tej beczki miodu . Ilekroć wyjeżdżamy na wycieczkę, zawsze jestem dumny z naszej grupy, bo w jakiejkolwiek jedziemy konfiguracji, zawsze tworzymy ekipę kulturalną, inteligentną i sympatyczną. Tym razem jednak, o czym mówię z przykrością, jedna osoba zdecydowanie od poziomu pozostałych uczestników odbiegała. I musieliśmy się za nią wstydzić. . Zastanowię się, jak uniknąć w przyszłości podobnych sytuacji
Re: Zielona szkoła z prof. Zbigniewem Mikołejką
jeziora, łódka owszem, ale Skowron? Bardziej Paukszta......aby kojarzyła się z jeziorami, łódką, wędkowaniem, Panem Samochodzikiem i szaleństwem Majki Skowron.
Bardzo wciągająca jest wędrówka po cmentarzach a degradacja ...Od lat obserwuję upadek zwłaszcza rolnictwa na tych terenach. To smutne; tylu nieużytków jak pomiędzy Olsztynem a Ełkiem nie widziałam nigdzie indziej i to jeszcze zanim weszliśmy do Unii, więc nie da się tego wyjaśnic dopłatami. A Mazury są przereklamowane, zdecydowanie; komary i "Warszawka".... Za to w Gierzwałdzie podają fantastyczną kiszkę ziemniaczaną.... ziemia-palimpsest, gdzie jedna kultura zapisywała się na poprzedniej, a obecnie - obszar podlegajacy postępującej degradacji i marginelizacji.
Re: Zielona szkoła z prof. Zbigniewem Mikołejką
Całkiem inna formuła, niż dotychczasowe sprinty maratońskie z dr Frydrychem (które jednak mają swój niezaprzeczalny urok i wiele plusów dodatnich ).
Częściej tym razem widziałam brak, pustkę po czymś. Na nieobecne trudno zwrócić uwagę, dlatego tak bardzo podobała mi się formuła tego wyjazdu.
Piękny zamek w Lidzbarku, z którego wywozi się co cenniejsze eksponaty, kościół pw. św. ap. Piotra i Pawła pozbawiany dzieł sztuki i pamiątek historycznych, fara w Reszlu... Miejsca niszczone i splądrowane w wojennych zawieruchach teraz ogołacane pod pozorem ochrony zabytków z resztek splendoru, a co ważniejsze pamiątek historycznych, przez silniejszą konkurencję w Olsztynie. Znikające groby, brak funduszy na konserwację zabytków...
Nieco więcej optymizmu znalazłam w Świętej Lipce, która radzi sobie doskonale. Kościół robi ogromne wrażenie dziś, nawet na bywalcach wypasionych galerii handlowych, a w XVIII w. musiał dosłownie powalać na kolana. Tu należy się pochwała talentom gospodarczym oo. Jezuitów (choć nie mogę się oprzeć swojej złośliwej naturze i nie wspomnieć, że w trakcie koncertu organowego zapowiedź niemal każdego utworu była opatrzona przypomnieniem o zbieraniu datków).
Miejsce wydaje się tętnić życiem, a postawa właścicieli "Berty" i sklepu spożywczego jest godna pochwały i nie przystaje w ogóle do opinii Profesora o przedsiębiorczości mieszkańców Warmii .
Pokochałam Reszel! Cudowna prowincjonalna perełka. Nieco zaniedbana, ale paradoksalnie to jej szansa i potencjalne dobrodziejstwo. Niewiele tam styropianu z tynkiem "kornik" w fantazyjnych barwach, obrzydliwych reklam, za to współczesne "plomby" trzymają skalę i kulturalnie wpisują się w zastaną architekturę.
W ogóle, co do urody Warmii, to wpadłam w zachwyt! Fantastyczna natura i architektura o prostych, wyważonych formach, utrzymanych w podobnym charakterze. Ład, skromność i urok, ale też trochę luzu i fantazji, które mnie mocno chwyciły za serce, zwłaszcza przez porównanie do Kaszub... (Powściągnę język, ale mam do nich taki stosunek, jak Profesor Mikołejko do Mazur...)
Znowu jestem zachwycona! Pięknie dziękuję za ten wyjazd, Panie Pawle, kolejny raz dał Pan radę Pełna zgoda, co do grupy...
Najważniejsze jednak w całym wydarzeniu było światłe przewodnictwo Pana Profesora Mikołejki, którego uwielbiam i jestem bliska założenia sekty, której członkowie po śmierci, w nagrodę za dobre uczynki pójdą na jego wykłady.
Częściej tym razem widziałam brak, pustkę po czymś. Na nieobecne trudno zwrócić uwagę, dlatego tak bardzo podobała mi się formuła tego wyjazdu.
Piękny zamek w Lidzbarku, z którego wywozi się co cenniejsze eksponaty, kościół pw. św. ap. Piotra i Pawła pozbawiany dzieł sztuki i pamiątek historycznych, fara w Reszlu... Miejsca niszczone i splądrowane w wojennych zawieruchach teraz ogołacane pod pozorem ochrony zabytków z resztek splendoru, a co ważniejsze pamiątek historycznych, przez silniejszą konkurencję w Olsztynie. Znikające groby, brak funduszy na konserwację zabytków...
Nieco więcej optymizmu znalazłam w Świętej Lipce, która radzi sobie doskonale. Kościół robi ogromne wrażenie dziś, nawet na bywalcach wypasionych galerii handlowych, a w XVIII w. musiał dosłownie powalać na kolana. Tu należy się pochwała talentom gospodarczym oo. Jezuitów (choć nie mogę się oprzeć swojej złośliwej naturze i nie wspomnieć, że w trakcie koncertu organowego zapowiedź niemal każdego utworu była opatrzona przypomnieniem o zbieraniu datków).
Miejsce wydaje się tętnić życiem, a postawa właścicieli "Berty" i sklepu spożywczego jest godna pochwały i nie przystaje w ogóle do opinii Profesora o przedsiębiorczości mieszkańców Warmii .
Pokochałam Reszel! Cudowna prowincjonalna perełka. Nieco zaniedbana, ale paradoksalnie to jej szansa i potencjalne dobrodziejstwo. Niewiele tam styropianu z tynkiem "kornik" w fantazyjnych barwach, obrzydliwych reklam, za to współczesne "plomby" trzymają skalę i kulturalnie wpisują się w zastaną architekturę.
W ogóle, co do urody Warmii, to wpadłam w zachwyt! Fantastyczna natura i architektura o prostych, wyważonych formach, utrzymanych w podobnym charakterze. Ład, skromność i urok, ale też trochę luzu i fantazji, które mnie mocno chwyciły za serce, zwłaszcza przez porównanie do Kaszub... (Powściągnę język, ale mam do nich taki stosunek, jak Profesor Mikołejko do Mazur...)
Znowu jestem zachwycona! Pięknie dziękuję za ten wyjazd, Panie Pawle, kolejny raz dał Pan radę Pełna zgoda, co do grupy...
Najważniejsze jednak w całym wydarzeniu było światłe przewodnictwo Pana Profesora Mikołejki, którego uwielbiam i jestem bliska założenia sekty, której członkowie po śmierci, w nagrodę za dobre uczynki pójdą na jego wykłady.
Re: Zielona szkoła z prof. Zbigniewem Mikołejką
Ja również nigdy wcześniej nie byłam w tych stronach. Poza tym była to moja pierwsza wycieczka z Akademii. Bardzo cieszę się i dziękuję, że mogłam w niej uczestniczyć. Po tych wszystkich wrażeniach opisanych przez Państwa, mogę tylko dodać, że ogromnie poruszył mnie los miejscowej ludności. Największe wrażenie zrobili na mnie starsi ludzie wychodzący po nabożeństwie z cerkwi unickiej Przemienienia Pańskiego w Reszlu. Patrzyli na nas, stojących w przedsionku, z uśmiechem, ze zdziwieniem (?), na pewno z życzliwością. To było naprawdę miłe.
Myślę, że karczma „Berta” na długo pozostanie w naszej pamięci (i właścicieli również )
Jeśli chodzi o uwielbienie profesora Mikołejko, to przyznam się nieskromnie, że wyraziłam je Profesorowi już w niedzielę rano, kiedy roześmiana (mając w pamięci nasz integracyjno-rozrywkowy wieczór) wyznałam „Kocham Pana, Panie Sułku”. Pani Bianko, proszę więc o członkostwo honorowe w Pani sekcie.
Z niecierpliwością oczekuję rozpoczęcia roku akademickiego i pozdrawiam wszystkie „Numery”.
Myślę, że karczma „Berta” na długo pozostanie w naszej pamięci (i właścicieli również )
Jeśli chodzi o uwielbienie profesora Mikołejko, to przyznam się nieskromnie, że wyraziłam je Profesorowi już w niedzielę rano, kiedy roześmiana (mając w pamięci nasz integracyjno-rozrywkowy wieczór) wyznałam „Kocham Pana, Panie Sułku”. Pani Bianko, proszę więc o członkostwo honorowe w Pani sekcie.
Z niecierpliwością oczekuję rozpoczęcia roku akademickiego i pozdrawiam wszystkie „Numery”.
Re: Zielona szkoła z prof. Zbigniewem Mikołejką
Rzeczywiście zwiedzaliśmy sobie tę piękną Warmię dosyć niespiesznie, a Reszel to już było istne czasowe szaleństwo (2 godziny wolnego ).bianka pisze:Całkiem inna formuła, niż dotychczasowe sprinty maratońskie z dr Frydrychem (które jednak mają swój niezaprzeczalny urok i wiele plusów dodatnich ).
No i skutek był taki, że miejscowi sklepikarze i właściciele rozmaitych wyszynków płakali po naszym wyjeździe rzewnymi łzami , bo - co tu ukrywać - dosyć solidnie przetrzebiliśmy im zapasy. Dzisiaj już pewnie odwiedzili rozmaite hurtownie, aby te pustki w sklepach pouzupełniać.
Nienaruszona (poza jakimiś pojedynczymi plombami) struktura Reszla rzeczywiście robi wrażenie. Przyjemnie w takiej przestrzeni się przebywało i z żalem stamtąd wyjeżdżaliśmy (tym bardziej, że do Wilczego Szańca, czyli na wraże Mazury ).
Święta Lipka też cudowna . Nawet małpa pojęłaby na czym polega barok, oglądając przez kwadrans świętolipską bazylikę.
Wspomnieć muszę jeszcze koniecznie o pewnej innowacji organizacyjnej (to też zasługa Profesora), dzięki której mogliśmy się szybko policzyć (gwoli ścisłości - moglibyśmy, gdybyśmy szybko liczyli, a że nie liczyliśmy, to nie mogliśmy, ale i tak nieźle to działało). Mianowicie system jest amerykański i z grubsza polega na tym, że każda osoba ma na stałe przydzielony numer. Aby sprawdzić, czy wszyscy np. zjawili się w autokarze, prosi się każdą osobę, aby powiedziała na głos swój numer (w naszym wypadku było to od 1 do 40). Implementacja systemu w grupach dajmy na to niemieckich nie nastręcza zapewne żadnych trudności. Niemcy liczą z szybkością karabinu maszynowego i ichny pilot nie zdąży się nawet w głowę podrapać, a grupa jest już policzona i ustawiona karnie w dwuszeregu. Niestety, polska skłonność do anarchii, kontestacji, bałaganu i robienia wszystkiego na przekór, od której to skłonności nie była również wolna nasza grupa, dała o sobie znać i efekt był taki, że pierwsze liczenie zakończyło się kompletną klapą (kilka osób wypowiadało ten sam numer, część w ogóle nic nie mówiła, a jeszcze inni mruczeli coś niewyraźnie pod nosem). Z czasem udało się jednak osiągnąć pewien postęp i ostatnie liczenie było całkiem całkiem. W każdym razie system przejęliśmy i jak pojedziemy w maju do Amsterdamu - też będziemy go stosować.
Re: Zielona szkoła z prof. Zbigniewem Mikołejką
Innowacyjny system amerykański został jednak wdrożony. Biorąc pod uwagę karnawałowo-anarchistyczne nastroje grupy składającej się w głównej mierze z humanistów (jak mi się zdaje...) - poddaliśmy się prawie bez walki .
Jeszcze ze wspomnień z Reszla: mają tam ulicę Bohaterów. Jakie sprytne rozwiązanie! Żadnych przypisów. I każdy powinien być zadowolony i nikt się czepiać nie może
Jeszcze ze wspomnień z Reszla: mają tam ulicę Bohaterów. Jakie sprytne rozwiązanie! Żadnych przypisów. I każdy powinien być zadowolony i nikt się czepiać nie może
Re: Zielona szkoła z prof. Zbigniewem Mikołejką
Kilka zdjęć z wycieczki:
https://picasaweb.google.com/1077032464 ... 8f_zN3q_AE#
https://picasaweb.google.com/1077032464 ... 8f_zN3q_AE#
Re: Zielona szkoła z prof. Zbigniewem Mikołejką
Degradacja,deprecjacja,marginalizacja...Warmii.Nawet "Biedronek" tam nie widziałam za wiele,dinozaurów w parkach jurajskich czy perełek typu "Park Miniatur" jak w kaszubskiej Stryszej Budzie...brrr..
Kraina dla koneserów po której jeździć trudno bo drogi kręte. Zawdzięczamy je Wujkowi Adolfowi H.To może być plus bo po co się spieszyć,
Uroki Warmii,które potrafia docenić tylko podróznicy sentymentalni powracający do swego Heimatu albo np."sekciarze"pod sztandarem Profesora Mikołejko.
Pielgrzymujący do Stoczka albo Świętej Lipki niechętnie odbieraja informację o papieżu Piusie II z jeszcze dalszego Ermlandu..
Może po tej wycieczce uda nam się przekonać swoich znajomych do zainteresowania się tym zakatkiem Polski.Chociażby z powodu smacznej kiełbasy pt.."SUVALKIECIU"=suwalska? do nabycia w sklepie w Reszlu.
Bardzo udane fotografie.Na jednej z nich Profesor na lidzbarskim cmentarzu a na drugim planie kobieta ubrana na biało.Pani Krysia-koleżanka Profesora.Wyraz jej twarzy..bezcenne wrażenie.
Panie Pawle,to bardzo trudne zadanie- "pacyfikacja" osób hiperaktywnych inaczej..
Kraina dla koneserów po której jeździć trudno bo drogi kręte. Zawdzięczamy je Wujkowi Adolfowi H.To może być plus bo po co się spieszyć,
Uroki Warmii,które potrafia docenić tylko podróznicy sentymentalni powracający do swego Heimatu albo np."sekciarze"pod sztandarem Profesora Mikołejko.
Pielgrzymujący do Stoczka albo Świętej Lipki niechętnie odbieraja informację o papieżu Piusie II z jeszcze dalszego Ermlandu..
Może po tej wycieczce uda nam się przekonać swoich znajomych do zainteresowania się tym zakatkiem Polski.Chociażby z powodu smacznej kiełbasy pt.."SUVALKIECIU"=suwalska? do nabycia w sklepie w Reszlu.
Bardzo udane fotografie.Na jednej z nich Profesor na lidzbarskim cmentarzu a na drugim planie kobieta ubrana na biało.Pani Krysia-koleżanka Profesora.Wyraz jej twarzy..bezcenne wrażenie.
Panie Pawle,to bardzo trudne zadanie- "pacyfikacja" osób hiperaktywnych inaczej..
Re: Zielona szkoła z prof. Zbigniewem Mikołejką
http://www.tokfm.pl/Tokfm/0,130515.html?str=4_13287181
"Day after",czyli Profesor Mikołejko w wieczornej rozmowie w Radiu Tokfm.
"Day after",czyli Profesor Mikołejko w wieczornej rozmowie w Radiu Tokfm.
Re: Zielona szkoła z prof. Zbigniewem Mikołejką
Nie mam nic przeciwko hiperaktywności, byle tylko ta osoba hiperaktywna nie zachowywała się tak jak na wyjeździe na grzyby (gdzie grzyby są w sumie najmniej istotne) z pracownikami Zakładu Przetwórstwa Buraka Cukrowego w Pcimiu Dolnym.Milionis pisze:Panie Pawle,to bardzo trudne zadanie- "pacyfikacja" osób hiperaktywnych inaczej..
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość