15 minut z...

Opinie i komentarze na temat wykładów (wykładowców również), warsztatów i innych zajęć organizowanych przez Akademię 30+

Moderator: pablo

Milionis
Posty: 509
Rejestracja: 20 cze 2013, o 14:11
Kontakt:

15 minut z...

Post autor: Milionis »

Pomysł spotkań ze słuchaczami Akademii 30+, w formie mini prezentacji, bardzo się spodobał co może potwierdzić frekwencja zoomowa z ubiegłej soboty kiedy to mieliśmy okazję poznać pasję pani Aleksandry Szwarc.

Już teraz wiadomo, że można na takie spotkania przewidzieć nawet i ze trzy kwadranse.

A wiadomości było mnóstwo. Przede wszystkim o tym czym jest ikona, jak się ją tworzy /pisze / i jak się ją "czyta".

Dla mnie odkryciem była informacja o tym, że materiał z którego jest zrobiona ikona to nie tylko drewno ale i naklejone na nie płótno. Wszystko to odnosi się do symboli religijnych. A to rajskiego drzewa czy Arki Przymierza czy drzewa krzyża. Płótno to zaś nawiązanie do całunu turyńskiego czy chusty św. Weroniki. / Vera icon = prawdziwe oblicze /.

A te zagadkowe natchnione twarze na obrazach są malowane według ścisłych kanonów.
Wypukłe wysokie czoła postaci to wyrażenie potęgi ducha i mądrości. Wydłużony, cienki nos to nos szlachetny ten który wdycha woń Chrystusową.
Oczy bez rzęs, szeroko otwarte, patrzą w boską przestrzeń.
Usta są bardzo wąskie już nie zmysłowe. Zalecające milczenie.

Było i o koszulkach wotywnych i różnych szlachetnych, organicznych materiałach które służą do namalowania obrazu.

Bardzo to uzupełniło moją wiedzę o tym co mogliśmy zobaczyć w Muzeum Ikon w Supraślu. A znalazły się tam zbiory dzieł z przemytu.

Pani Aleksandra poleca również muzeum w Sanoku.

Tutaj ciekawy artykuł o kolekcji sanockiej.


http://www.muzeum.sanok.pl/pl/zbiory/sz ... a-xv-xix-w
Milionis
Posty: 509
Rejestracja: 20 cze 2013, o 14:11
Kontakt:

Re: 15 minut z...

Post autor: Milionis »

Jeśli jest sobota to.. albo omawiamy powieści z literatury francuskiej albo spotykamy ciekawe osoby i ich ciekawe pasje.

Pani Joanna Krakowiak, nasza słuchaczka opowiedziała o swojej niezwykłej fascynacji . A jest nią curling.

Dowiedzieliśmy się jakie są zasady gry, jakie były jej początki, jak ten sport olimpijski prezentuje się teraz, kto może się nim zainteresować.

Czy pamiętacie czego dotyczą takie pojęcia jak :guzik, hammer, dom, kamienie, szczotka?

Sport bardzo elegancki, kontemplacyjny przy którym można się i spocić z wysiłku fizycznego i emocji.
Coś jakby bilard albo boule..

Potrzeba tylko 45 m toru lodowego/odpowiednio przygotowanego /, dwóch drużyn czteroosobowych, drogich specjalnych kamieni granitowych i dobrych umiejętności.

Drużyna wykonującą ostatni rzut kamieniem ma przewagę. Stąd też hasło "gramy z hammerem albo bez".

Pani Joanna już od 7 lat zajmuje się / nie tylko!! / curlingiem. Uczestniczy w wyjazdowych turniejach, ma sukcesy drużynowe. Świetnie się bawi. / Chociaż pandemia teraz dokucza.. /

Mój małżonek okazał zainteresowanie curlingiem. Szczególnie tymi spotkaniami towarzyskimi po meczach. :D

Już wiemy gdzie można trenować w Trójmieście!! Oraz o takim miejscu, które nazywa się Curling Łódź.
Milionis
Posty: 509
Rejestracja: 20 cze 2013, o 14:11
Kontakt:

Re: 15 minut z...

Post autor: Milionis »

Jeszcze trochę o ikonach czyli dodatek do pierwszego spotkania z cyklu "15 minut z..".
Też będzie I o ikonoklazmie I o ikonodukach. Artykuł z magazynu Lente

https://lente-magazyn.com/o-greckich-ikonach/
Milionis
Posty: 509
Rejestracja: 20 cze 2013, o 14:11
Kontakt:

Re: 15 minut z...

Post autor: Milionis »

Pani Jolanta Stecewicz, nasza "akademiowa" słuchaczka, ma wiele talentów i zainteresowań.

Po intensywnej pracy w wydawnictwie relaksuje się bawiąc się gliną. Ale oprócz tego zajmuje się filcowaniem, farbowaniem i.. brydżem /sportowym? /

W ubiegłą sobotę opowiedziała nam o swojej pasji w tworzeniu przedmiotów ceramicznych.

Już wiemy skąd się bierze glinę, jakie są techniki lepienia, wypalania i szkliwienia prac.
Co to jest "biskwit", piec węgierski albo japoński Raku, jak wygląda jego modyfikacja amerykańska.

W jakich temperaturach wypala się porcelanę i dlaczego muzealne ceramiczne artefakty z dalekiej przeszłości znajdujemy w kawałkach.

" Slow work "ceramiczny wymaga i cierpliwości i bycia gotowym na niespodzianki. Np szkliwienie wypałów, czyli porowatych "biskwitow" po pierwszym "pieczeniu", to proces z niewiadomym efektem końcowym.

Wraca moda na rękodzieło. Pomysł na twórcze spędzanie czasu zaproponowany przez panią Jolę to też okazja do psychicznego odpoczynku.
Milionis
Posty: 509
Rejestracja: 20 cze 2013, o 14:11
Kontakt:

Re: 15 minut z...

Post autor: Milionis »

Nasza "akademiowa" koleżanka pani Ewa Cieślak - Wróbel przygotowała nam, w ubiegłą sobotę, porywającą prezentację dotyczącą jej niezwykłej pasji.

Ewa, zachęcona przed laty zapytaniem ze strony swojego krewnego "wujka Frania" na temat białych plam w drzewie genealogicznym ich rodziny, wyjeżdża do miejscowości związanej z historią rodu, otrzymuje do wglądu księgi parafialne i zaczyna, jak to sama nazwała, swoje "partyzanckie" badania.

Obecnie jej warsztat tropiący jest bardzo dopracowany i rozbudowany. I oparty na kilku elementach : dokumentach papierowych otrzymanych od rodziny, fotografiach, wiedzy od żyjących krewnych, wizytach na cmentarzach, metrykach i innych dokumentach dostępnych w archiwach i, coraz to bogatszych, zasobach internetowych.
Do tego jeszcze realizuje "badania terenowe". Sprawdza jak wygląda teraz miejsce gdzie przebywali jej krewni. Nazwa miejscowości np. jest obecna aktualnie tylko jako nazwa ulicy.

Efekty poszukiwań Ewy są imponujące!!

Ma w swoich zbiorach dane o 2600 ! osobach związanych z jej klanem. Jest źródłem pełnej informacji o rodzinie blizszej I dalszej. Przygotowuje dla zainteresowanych albumy!!

Dotarła aż do 1759 roku i odnalazła informacje o Wawrzyncu I. Czym się zajmował i jak mieszkał. Fascynujące!

Dzięki poszukiwaniom rodzinnym możemy zweryfikować opowieści o swoich szlacheckich korzeniach /i dworkach porzuconych / :D albo nawet dowiedzieć się jak nazywali się rodzice chrześni przodka.

Afrykanie wierzą w duchową opiekę swoich zmarłych krewnych . Ale pod warunkiem, że pamięta się ich imiona do 5 pokolenia w górę.
Herbowi mają lepiej. Taki np książę Filip. :)

Ale okazuje się, że i z chłopskimi korzeniami możemy tropić rodzinne historie.

Świetny trening umysłu w rozwiązywaniu rodzinnych szarad genealogicznych.

A jeszcze dorzucić do tego badanie swojego kodu genetycznego!!
Milionis
Posty: 509
Rejestracja: 20 cze 2013, o 14:11
Kontakt:

Re: 15 minut z...

Post autor: Milionis »

Taka jakaś dziwna ta Australia.. :roll: "Koniec świata". Ziemia ognia.
Bożenarodzenie Australijki świętują na plaży odziane w bikini!!
Australijczycy mają pierwszeństwo w świętowaniu nadejścia Nowego Roku. :roll: I futbol australijski, jego zasady wraz z wyglądem boiska, trudno porównać do europejskich gier zespołowych.

Budowałam sobie obraz Australii na podstawie filmów Petera Weira. To, oprócz "Pikniku pod Wiszącą Skałą", też poruszające "Samochody, które zjadły Paryż" czy "Ostatnia fala".

"Australijczyk" Marek Niedźwiedzki opisuje Oz, jak mówią Australijczycy, bardziej jako turysta zachwycony przyrodą, przestrzenią i stroną kulinarną.

Ciekawym jest dowiedzieć się jak wygląda życie w Australii.
Naszym człowiekiem, który tam mieszkał, jest Pan Michał Wrzesiński. :D

Należy sobie najpierw wyobrazić obszar Australii. Spore wyzwanie. 23 mln osób mieszka na powierzchni odpowiadającej wielkości Europy.

Adelaide, miasto gdzie mieszkał Pan Michał znajduje się na obszarze Południowej Australii. To takie 3 Polski i 2,5 mln mieszkańców. Klimat śródziemnomorski typu ateńskiego.


Prawdziwą wartością Australii jest jej wielokulturowość.I pomimo swojej wyjątkowej mieszanki etnicznej jest to miejsce spokojne.

Kraj nabrał, w latach intensywnej imigracji, charakteru bardziej azjatyckiego niż europejskiego. Z Perth jest bliżej do Singapuru niż do Sydney.

Nawet dzięki obecności nie Angloaustralijczyków poprawiła się strona kulinarna Australii. Można tam teraz jeść po grecku, włosku, chińsku, wietnamsku.. Pojawiły się winnice.

Co mnie jeszcze zaciekawiło w opowieści Pana Michała to to, że jest to kraj o wysokim stopniu zaufania społecznego gdzie obyć się można bez dowodów osobistych, pieczątek. Wszystko ma służyć obywatelowi a nie władzy czy biznesowi.

200 lat demokracji nauczyło Australijczyków solidności i zaufania. /W Polsce jeszcze długa droga przed nami /.

Australijski spis z 2016 roku wskazał na 30 % deklarujących brak religii. /A nasz Narodowy Spis Powszechny 2021 nie przewiduje nawet takiej opcji odpowiedzi /.

Kraj jest bardzo przyjazny obywatelowi, osoby z ograniczoną sprawnością nie ukrywają się. Sprawy urzędowe załatwia się bezbarierowo.

Można zamieszkać w karawanie, podróżować po całej Australii i wydać na życie znacznie mniej niż mając stały adres.
Żyć nie umierać? I tutaj kolejna wiadomość o wysokim wskaźniku samobójstw.

Ale może nie jest aż tak wysoki jak na Litwie.
Milionis
Posty: 509
Rejestracja: 20 cze 2013, o 14:11
Kontakt:

Re: 15 minut z...

Post autor: Milionis »

Pan Piotr Romer przygotowal nam doskonały wykład o swojej żeglarskiej pasji i profesji /chociaż takiej z drugiego planu /.
Rodzinnie "skazany na pływanie", już w dzieciństwie uczestniczący w kilkumiesięcznym rejsie do Malezji, mający za sobą również doświadczenie szkutnicze.

Myślę, że sporo osób przekonało się, że żeglarstwo jest i sportem i zawsze ciekawym wyzwaniem.

Dla mnie odkryciem była informacja o tym, że starożytni Grecy określali pozycję swoich statków na podstawie wysokości ciał niebieskich co stanowi pojęcie szerokości geograficznej.
Ich wyprawy odbywały się po linii brzegowej akwenu.

Dopiero w 1728 roku zaczęto określać długość geograficzną dzięki wynalezieniu precyzyjnego chronometru.

No i nareszcie wiem co to takiego te sekstanty i oktanty.

Do lat 90 , czyli czasu od kiedy zaczęto stosować system GPS, określenie pozycji statku zajmowało minimum 20 minut obliczeń w tym z zastosowaniem suwaków logarytmicznych!!

Nadal robi na mnie wrażenie samotny rejs dookoła świata, w latach 60 wieku XX, Leonida Teligi w drewnianej łupince "Opty,".

Teraz żeglowanie łączy się z turystyką.
Rejsy mogą trwać i kilka tygodni.

Żaglówki są nowoczesne, doskonale wyposażone, bezpieczne.
Wyzwaniem może być spędzanie czasu, na ograniczej powierzchni jednostki pływającej, z liczną załogą. Żeby sobie poradzić z takimi niedogodnościami niezbędna jest etykieta.

Żeglarstwo to sport całkowicie fair play.
Milionis
Posty: 509
Rejestracja: 20 cze 2013, o 14:11
Kontakt:

Re: 15 minut z...

Post autor: Milionis »

Małgorzata Sadowska - Szklorz przygotowała nam niezwykłą prezentację!

Dla mnie to była "jazda bez trzymanki". :shock: Tyle informacji skojarzeń literackich, historycznych, filozoficznych i przede wszystkim zielarskich.
O swojej pasji, zbieraniu ziół mówi, że to najtańsze hobby świata.

Poleca zbierać wszystko, wszędzie i szczególnie w maju. Ale najlepiej tam gdzie się urodziliśmy albo gdzie już dłużej mieszkamy.

W czasach studenckich gdy musiałam przerobić materiał z botaniki czy farmakognozji szczególnie męczyłam się przyswajaniem, i kojarzeniem z działaniem leczniczym, nazw roślin w języku łacińskim.

A przecież wystarczy pomyśleć, że np. len to ratunek na LENiwe jelita, mickiewiczowska rumieniąca się dzięcielina, czyli koniczyna białoróżowa, to fitoestrogeny a przytulia czepna, od przytulania, podnosi poziom oksytocyny, hormonu szczęścia.

Wyłowiłam sobie sporo ciekawostek. /Przy okazji Małgorzata przekazała nam załącznik graficzny swojego wykładu. /

Np kwiaty ogórecznika /naturalna kwercetyna czyli jak znalazł przy problemach z alergią /możemy macerować w zimnej wodzie a następnie zamrażać wszystko i stosować w postaci kostek lodu.

No i bluszczyk kurdybanek, który był głównym bohaterem spotkania, i jego zdolności odtruwające szczególnie cenne przy wypłukiwaniu związków ołowiu. Malarze bardzo go cenili.

Dowiedzieliśmy się też o istnieniu kwiatu paproci. Ale tak jak trudno go znaleźć to i nie jest łatwo wymówić jego nazwę. Daliście radę? Nasięźrzał pospolity, podejźrzan księżycowy.. Ufff...

Małgorzata mówi o sobie, że "tak jak zioła szuka swego miejsca".

Dla mnie jej doświadczenia i ścieżka kariery zawodowej jest imponująca. "Twarda" chemia a następnie rośliny.
Od betonu do łąki. Może dlatego, że
na początku była zieleń. A w spękanym betonie zawsze coś wykiełkuje.
ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość